30.12.2007
Nigdy bym nie przypuszczała, że tak spędzę pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia! (w Kazachstanie)
Po mszy św i świątecznym obiedzie pojechaliśmy na drugi koniec miasta. Miał się tam odbyć bożonarodzeniowy koncert dla stowarzyszenia Niemców i pośród innych wykonawców miał także występować chór rosyjski z naszej parafii i ja też miałam tam zagrać Ave Maria i kilka kolęd.
Przyjechaliśmy na miejsce przed 15.30, koncert miał się zacząć o 16, mogłyśmy więc z Olgą Augustowną przegrać utwory. I tu pierwszy zonk: w sali koncertowej było tak niska temperatura że po 10 min grania nie czułam w dłoni smyczka, palce skostniały, a każde przesunięcie po zimnych strunach wywoływało ból. Gdybym się chociaż ubrała na te warunki, a nie jak na koncert: w spódniczke, bluzeczkę i półbutki... Zonk drugi: o 16 kiedy powinien zaczac sie koncert wciąz nie była znana kolejnosc wykonawców. Zonk trzeci: o 16.15 wyszła na scenę pani i ogłosiła, że są problemy techniczne, w związku z czym koncert się opóźni... Niesłychanie miła wiadomość, zważywszy że w sali było +5st i marzyło się tylko o tym żeby się cała ta impreza jak najszybciej skończyła...
Suma sumarum, koncert rozpoczął się o 17.15... Dzięki pomocy Natalii i ks. Wojtka wiolonczelę udało się utrzymać w takiej temperaturze i nastroju, żebym była w stanie odegrać na niej swoje 15 min... a na widowni było mniej ludzi niż wykonawców za kulisami... ech... http://picasaweb.google.com/nradulska/Kazachstan2/photo#5148166613648245170
w zasadzie przez dwa miesiące pobytu w Kazachstanie powinnam się była przyzwyczaić, że tu na wszystko trzeba być przygotowanym, i niczemu nie trzeba się dziwić. Na przykład temu, że ludzie w sklepie zazwyczaj nie używają słowa "przepraszam". Po prostu idą prosto na ciebie i napierają na ciebie, dopóki się nie przesuniesz. Wpychanie się w kolejkę do kasy też jest normalne. A u fryzjera myją naczynia w tym samym miejscu, co głowy swoim klientom... Wsio normalno:)
Kasia
26.12.2007
Szaróweczka - Ukraina - od animatorki młodzieży
Nie znaliśmy się praktycznie przed wyjazdem.. a tu razem mamy prowadzić rekolekcje.. ale z Panem Bogiem wszystko jest możliwe! I on już sobie dobrze poradzi z takim niedoskonałymi narzędziami.. wystarczy go tylko do siebie zaprosić.. A On już się nami dobrze posłuży.. I posługiwał..
Przez cztery dni prowadziliśmy codziennie spotkania młodzieżowe i zabawy z dzieciakami.. Każdemu animatorowi życzę prowadzenia spotkania w grupach wśród tak słuchających uczestników..! Nie wspomnę już o tym, że ostatniego dnia na agapie, wszyscy chcieli mieć z nami zdjęcia i zbierali od nas szturmem adresy mailowe i numery telefonu..<>
Dla mnie to był czas przede wszystkim modlitwy.. i doświadczenia, że z Panem Bogiem, dzięki modlitwie można dużo dobrego zdziałać..
My animatorzy nie mieliśmy okazji się dobrze merytorycznie przygotować do tego wyjazdu. Nie mieliśmy ustalonego planu, podziału ról- kto za co odpowiada, jakie będę tematy spotkań, co na nich będziemy robili.. można rzec, że fizycznie jechaliśmy nieprzygotowani..no bo w sumie nie wiedzieliśmy do jakich ludzi jedziemy i czego im potrzeba… Ale na pewno każdy z nas miał te rekolekcje omodlone..
Program ustalaliśmy wszystko na bieżącą.. z Panem Bogiem..
I dla mnie to był najpiękniejsze w całym tym wyjeździe i bardzo budujące- że grupa, prawie obcych sobie ludzi, może z Panem Bogiem i dzięki Panu Bogu, w krótkim czasie coś razem zdziałać.. i faktycznie Pan Bóg działał skoro, parę osób powiedziało nam, że tworzymy naprawdę zgrany zespół..:)
Ze spotkań z tamtejszymi ludźmi zapamiętam na pewno dwa momenty- jeden, kiedy na spotkaniu ogólnym puściliśmy im teledysk z Pasji, apóźniej odegraliśmy pantomimę z Chrystusem, który swoim krzyżem pokonuje nasze grzechy.. tego dnia ze spotkania wychodzili wyjątkowo poruszeni, z zapłakanymi oczami..
Inną poruszającą chwilą było spotkanie z 17letnią dziewczyną Julą, w której intencji modliliśmy się wstawienniczo. Miała bardzo intymną i trudną intencję. Poruszyła mnie otwartość i odwaga tej młodej dziewczyny, która przyszła do nas, obcych ludzi prosić o jakąś pomoc.
Może za jakich czas to młodzież z Szaróweczki przyjedzie do jednej z naszych parafii, opowiadać o Panu Bogu.. Zarzekali się, że u siebie też założą wspólnotę.. Oby nie skończyło się tylko na chwilowym zauroczeniu i pomysł udało się wprowadzić w życie..!
Ania
Ps. Szaróweczka - Ukraina - od animatorki młodzieży
-„Jej, czułem się jak na tureckim kazaniu”
x.PG na kazaniu dla dzieci
- a teraz czytamy po grecku, co jest napisane na plakacie (miało być: czytamy po ukraińsku)
Cmentarz Łyczakowski, straszny mróz..
Ksiądz:- To odmówimy jeszcze Anioł Pański i idziemy do samochodu
My: A nie możemy iść i się modlić.. zimnooo…
Ksiądz: Oj już nie narzekajcie, jeden Anioł Pański was nie zbawi….
( a szkoda;) )
Ewelina do Księdza Pawła:
- zlał się Ksiądz nieco…
(Ksiądz taki wystraszony ogląda sutannę, ze wszystkich stron…)
E.:-… z tłem…
Ksiądz do dzieci:
-A jakie święto mieliśmy w sobotę?
- (cisza)
K.: N i e p o k a…
Jakieś Dziecko: Niepokalanego Mikołaja!
Dzieliliśmy się na zespoły do jakiejś zabawy. Dziewczyn było więcej..:
Ewelina: Ale to niesprawiedliwe, nas jest więcej
Karol: Ale to nic, wy macie podwójny chromosom:)
A no i koniecznie trzeba obejrzeć piosenkę naszych rekolekcji ;)
http://www.youtube.com/watch?v=usnWWfWAwRM
24.12.2007
Prehistoria Kazachskich Wolontriuszek
http://www.bewegung-licht-leben.de/index.php?module=ContentExpress&func=display&ceid=33
Święta Bożego Narodzenia
a co do tej amerykanskiej wioski.. raz bylysmy na przedstawieniu przed Bozym Narodzeniem w szkole tamtejszej.. bo oni tam maja szkole korty basen.. takie male miasteczko strzezone i ogrodzone amerykanskie w srodku miasta..
i bylo strasznie sympatycznie.. Ci ludzie sa tak mili i przyjazni, niesamowicie..
jest taka Liza ktora przyjezdza z rodzina na Msze zawsze i ktora jest tez w chorze anglieskim.. i na ostania probe choru przyniosla wszystkim prezenty.. takie cukierasy amerykanskie. i niektorym tez koperty..
a jak je otworzylysmy i zobaczylysmy z Kasia ze w srodku kartki z zyczeniami (imiennej) jest tez troche pieniedzy.. po prostu bylam w szoku.. niesamowite.. Ona mnie widziala ze 4 razy w zyciu i rozmawiala ze mna ze 2.. wiedziala kim jestemy i co tu robimy.. ale na mnie ten gest zrobil niesamowite wrazenie..
Kazachstan - wspomnienie Stanu Wojennego???
wiec zaczne od tego co sie tu jakos ostatnio dzieje, i od tego co robi na mnie nie koniecznie dobre wrazenie tutaj...
mianowicie, dlatego ze mialam male problemy z wiza, nie istotne jakie i czemu, dlatego musielismy dwa razy jezdzic z ks Wojtkiem do policji imigracyjnej..
bedac tam za pierwszym razem myslalam ze to paranoja..poniewaz spedzilismy tak duuuzo czasu najpierw czekajac az nas wezwa, potem wypisujac podania, potem czekajac az policjant wypelni papiery a potem skladajac kilkanascie podpisow.. i tyle..
dwie godziny z zycia wyjete.
tu generalnie jest tak, ze ze wszystkim sa problemy, jesli chodzi o urzedowe sprawy. wszyscy chca tylko wyciagnac z ludzi kase i zawsze im brakuje jakiegos papierka albo cos jest nie tak, trzba jezdzic prosic. i ciagle gubia dokumenty.
wczoraj pojechalismy tam po raz drugi. i to byla duzo wieksza paranoja niz za pierwszym razem.
najpierw wzielismy papiery i paszport moj i stanelismy w kolejce. po odczekaniu okolo 2 godz ks wszedl do pokoju na 3 min i potem czekalismy na odbior dokumentow z jakies 40 min.
wyjechalismy o 14.40 a bylismy z powrotem 0 18.20..
i tu jest tak zawsze.
poza tym trzeba byc ostroznym. bo kosciol jest obserwowany przez KGB i co jakis czas zdarzaja sie ludzie ktorzy przychodza wypytuja albo co gorsze zaczynaja zyc zyciem kosciola, tzn angazowac sie w to co w parafii jest organizowane, jednoczesnie obserwujac i zbierajac informacje. z rozmow itp. wiec musimy byc ostrozne co i komu mowimy. to niesamowite i straszne zarazem. takie cofniecie sie z kilkanascie lat do tylu i spojrzenie na to jak kiedys bylo i dzialo sie w Polsce.. a czwgo okazji doswiadczyc nie mialam..
z takich innych rzeczy dziejacych sie tutaj..
przedswiateczne szalenstwo. przygotowywanie wszystkiego, robienie szopki, repeticje przed scenkami na razdziestwo.. nerwowa atmosfera..
i snieg.. a ze pługa zobaczyc tu nie ma szans.. :)
zrobilismy niedawno z Kasia s Cecylia ks Wojtkiem Nadzia i Masza wielka bitwe sniezna.. z nacieraniem i tarzaniem sie w sniegu.. rewelacja.. na szczescie ks bp nas nie uslyszal.. :)
23.12.2007
Adwentowe rekolekcje - Ukraina - Szaróweczka
22.12.2007
świąteczno - adwentowo
17.12.2007
z Kazachstanu
To wielki teren, na ktorym nie ma zadnych drzew (bo tu w ogole nie ma drzew). Groby to male domki bez dachow, otwarte do nieba, a w srodku kupka ziemi. I to wszystko. Na scianie zewnetrznej jest jeszcze plyta z imieniem i nazwiskiem zmarlego. Nie potrafie wytlumaczyc czemu takie niby nic tak bardzo do mnie przemowilo.
Kiedy weszlam na murek, zobaczylam ciagnace sie po horyzont domki, wiezyczki, otwarte ku niebu. Miedzy cialami przysypanymi kopczykami ziemi a niebem nie ma zadnej bariery. Zobaczylam czekanie na zmartwychwstanie.
Katia
7.12.2007
Cóż ja mogę dodać… - BIAŁORUŚ cd.
Tak naprawdę od początku ani ja ani Karol nie wiedzieliśmy dokładnie, na czym ma polegać nasza „misja” na Białorusi...
Pojechałam tam, żeby dać świadectwo o tym jak jest u nas, jak wygląda moje życie i moja relacja z Jezusem Chrystusem i kim On dla mnie jest.
Pojechałam tam z modlitwą. Za nich, za ich problemy i radości. Z dobrym słowem, uśmiechem i pomocą przy drobnych sprawach codziennych. Słowem ze wszystkim, czym mogę się podzielić z drugim człowiekiem…
„Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie..” „Cóż masz, czego byś nie otrzymał…” To słowa, które prowadziły nas od początku…
„Twoje przepowiadanie, świadectwo przybliża ludziom niebo”
Pojechałam tam w celu dawania…
…A dostałam więcej niż mogłam się spodziewać. Tyle ciepła, miłości, łaski…
Jeśli Pan Bóg powołuje to i uzdalnia. Dostałam tyle łask, że miałam wrażenie ze po prostu się we mnie nie zmieszczą;)
Oni naprawdę żyją jak jedna wielka rodzina. Jak pierwsi chrześcijanie – w mniejszości, na przekór ustrojowi politycznemu…
Troszczą się o siebie nawzajem, wspólnie się modlą, śpiewają…dobrze znane nam pieśni oazowe, po białorusku, rosyjsku i po polsku!!
„Oczekujcie w radości przyjścia Pana”
Tak. Ich wiek był dla nas lekkim zaskoczeniem…;)
Ale już po kilku chwilach przebywania z nimi zobaczyliśmy ze ci ludzie przecież są młodzi. Duchem!
Bez względu na wiek i bez względu na miejsce pod niebem Pan Bóg jest ten sam, tak samo wielki, tak samo kocha swoje owieczki i tak samo z radością obdarza je potrzebnymi łaskami. A tam szczególnie rozlewa się łaska, Bóg posyła im swojego Ducha, daje siłę na trudny czas…
Doświadczyłam jak bardzo Zły nie chciał żebym tam pojechała…
Tamtejsza wspólnota trochę inaczej niż my przeżywa Kroki. Zbierają się wszyscy co miesiąc w wiosce Siniło na OMie. Tematem tego OMu był… właśnie Kościół!!!
Odkryłam na nowo jak wielki sens jest w misjach, w pokazywaniu ludziom Boga, w zakładaniu wspólnot…
Podczas ostatniej naszej wspólnej Mszy Św. usłyszeliśmy te właśnie słowa: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie». Mk 16, 15-18
Wspieram ich modlitwą. Was też o to proszę. Bo to i nasza wspólnota... :) Agnieszka
29 XI – 4 XII 2007 BIAŁORUŚ
chcę dać ŚWIADECTWO
Od pierwszej chwili prowadziło nas Słowo! Wyjechaliśmy w uroczystość św. Andrzeja apostoła, właśnie tego który z głoszeniem Ewangelii udał się na wschód (min. Na tereny dzisiejszej Białorusi)
Św. Andrzej, więc niejako sam został naszym patronem ta te dni.
Byliśmy w Mińsku i Siniło. Mińsk jest prawosławno-ateistyczny! Tak jak w Warszawie, niby wszyscy są wierzącymi katolikami, ale do Kościoła jakoś nigdy nie jest po drodze. Siniło natomiast to wioska która jest ok. 30 km Od stolicy. Wioska w której elektryczność jest luksusem a murowanego domu się nie znajdzie…
Może właśnie dlatego wspólnota którą spotkaliśmy żyje tak jak żyje… jak chrześcijanie pierwszych wieków!!!
Duch Pański naprawdę w nich mieszka! Oni naprawdę wszystko maja wspólne! Oni się wszyscy bardzo dobrze znają! Oni się prawdzie kochają!
Ta Parafia to rodzina! (Parafia św. Heleny i św. Szymona w Mińsku)
Parafia zbiera wszystkich katolików z Mińska i okolic!
A trzon parafii stanowi oczywiście wspólnota Ruchu Świało-Życie! J
Tylko nie taka jak nasze wspólnoty! wiek w tej wspólnocie to od 10 do 80 lat. I oczywiście ogromna większość to kobiety i to w wieku ok. 60 lat. (pewnie wiele osób teraz to czytając się zawiodło, ja przeciwnie-mam uśmiech na twarzy) wspólnota jest charyzmatyczna, żyją z sobą na codzień, wszyscy, niezależnie od wieku tam sobie mówią bracie/siostro i po imieniu, kobiety starsze od mojej babci upierały się by zwracać się do nich po imieniu!
A ich modlitwa…
Oni się modlą bez przerwy! Obierając ziemniaki, idąc razem w stronę kościoła, czekając na autobus! BEZ PRZERWY! a gdy Eucharystia jest o 18, wszyscy przychodzą już od 16 i zostają do 22! Z tego co zauważyłem są codziennie na Mszy.
Na twarzach ich wszystkich widać tylko dwa oblicza! Rozmodlone przeplata się ze szczerym, przejmującym uśmiechem. To wspaniali i święci ludzie! Prawdziwie Duch Pański przebywa w nich!
To oni mogliby uczyć nas wiary tak prostej i pokornej, a do tego byli zachwyceni i pełni wdzięczności że ktoś do nich przyjechał!
Ten umęczony, prześladowany, odradzający się kościół potrzebuje i prosi o przyjechanie, o danie im nadziei!Już nie długo kolejna wyprawa na Białoruś…
Karol
Kazachstan - dziwny kraj
Z takich rzeczy najbardziej rzucajacych sie w oczy to np. to w jaki sposob kazachowie jezdza. Nie zwracaja uwagi na przepisy zupelnie. Czasem 5 samochodow ustawionych obok siebie probuje skrecic w te sama strone.. No i oczywiscie ludzie przechodzacy przez ulice i wychodzacy pod kola samochodow w kazdym miejscu ulicy lub przechodzacy w poprzek skrzyzowania.. http://picasaweb.google.com/nradulska/Kazachstan2/photo#5147999672564416306
Dosyc to specyficzne. Tak jak i to ze ludzie sie pchaja i potracaja i nie zwracaja uwagi na to czy na kogos wchodza lub czy kogos moga przypadkiem uderzyc..
Smiejemy sie z Kasia ze jak wrocimy to bedziemy najwiekszymi chamkami :)
ludzie sa tu przeroznorodni. Masa jest tu narodowosci i religii. Na msze przychodza (bo spiewaja w tutejszych chorach) ateisci muzulmanie prawoslawni. Niewielu w nich katolikow. Ciekawe jest zderzenie z tym. np. zamiast klekac w lawce w momentach do tego przeznaczonych na mszy to siadaja. Bawia sie tez w trakcie komorkami, pytaja co ks daje w czasie komunii sw.. Ostatnio jedna dziewczyna jakos mniej wiecej w moim wieku, moze troche mlodsza zapytala mnie co to jest co ks daje jak to wyglada z czego jest zrobione i dlaczego to daje i co to jest. A jak wrocilam na miejsce po przyjeciu Pana Jezusa chciala zebym jej pokazala..
To takie rozne rzeczy, rozna rzeczywistosc od naszej.. Ale nie trudno naprade to zaakceptowac i przyzwyczaic sie i wejsc w to co tu sie dzieje. Ludzie tu sa naprawde fajni. No przynajmniej Ci przychodzacy i dzialakacy w kosciele (nie tylko katolicy jak pisalam wyzej).
No rosyjski jest tu niezbedny. I teraz zamiast sie uczyc to pisze no.. heh. http://picasaweb.google.com/nradulska/Do8122007/photo#5142730478682521954
U nas w domu jest smieszna sytuacja jesli chodzi o jezyki. Bo:
Siostry mowia po rosyjsku i niemiecku. Mrs Kej czy jak to sie tam pisze po angielski i niemiecku, Kasia po angielsku i rosyjsku. Czyli jak sie toczy rozmowa przy obiedzie to zazwyczaj po rosjsku albo jak ks pzyjdzie jakis to po rosyjsku mowi czyli rozumieja to siostry a Mrs Kej nie. Wiec Kasia Jej tlumaczy na angielski. A jak Kasia rozmawia z Mrs Kej to siostry nie rozumieja. A jak Mrs Kej rozmawia z siostrami to Kasia nie rozumie. Generalnie przy obiedzie bez barier jezykowych pogadac kazdy z kazdym nie moze. Choc zawsze ktos tlumaczy. I dochodze jeszcza ja :D ktorej Kasia musi troche tlumaczyc. No i oczywiscie my z ksiezmi po polsku. Dosyc zabawnie.
Co wiecej..
nikt tu nam niczego nie kaze, nie obowiazkowe sa sniadania czy kolacje nikt nie kaze wstac rano o konkretnej godzinie.. no poza dyzurami naszymi obiadowymi i dyzurami w centrum.
Angazujemy sie w to co mozemy czyli np. w chory, pomagamy ksiezom jak potrzeba (ostatnio bylo tu spotkanie wszystkich ksiezy z naszej diecezji, jest ich 9 w 6 kosciolach w diecezji wiekszej od POLSKI 3 razy!!) wiec pomagalysmy we wszystkich posilkach..
zanim zrobimy wszytko zjemy pomodlimy sie to jest 12 w nocy, a ostanio przez 3 dni chodzilysmy spac o 1.. a wstajemy na 7.30 rano na Msze..
a, nie ma tu mszy po polsku.. rano jest po lacinie albo (rzadko) po angielsku, wieczorem po rosyjsku no i niedzielne po wlosku ang i rosyjsku.
To tak opowiadajac Wam troche o tym jak tu jest i co sie tu dzieje.
Prosimy z Kasia o modlitwe. Tak konkretnie to moze za ten przedswiateczny okres tutaj i zamieszanie z tym zwiazane. I za nasze relacje wzajemne. Bo takie przebywanie i wspolzycie w kilka osob ciagle ze soba wcale do latwych nalzy...
caluje Was mocno i pozdrawiam z uroczego Atyrau...
Natasza (tak mnie tu zwa)
4.12.2007
spotkanie grudniowe i Kasia w Atyrau
W piątek 7.12.07. ruszamy na rekolekcje ewangelizacyjne w Szaróweczce koło Chmielnickiego na Ukrainie. Jedzie nas 10 osób!!! Prosimy o gorącą modlitwę za nas!
ks.Piotr
3.12.2007
Na mapce Kazachstanu zobaczycie trzy z naszych parafii. Atyrau jest w centrum, 800 km na polnoc jest Uralsk, a 1000 km na poludnie Aktau. Obszar administratury to dwie i pol Polski.
Oprocz jednego ksiedza z Bialorusi, wszyscy sa Polakami:)
26.11.2007
W sobotę i niedziele byłam w Kulsarach, parafii położonej najbliżej
Atyrau: jedyne 250 km :) Od dwóch miesięcy jest tam na stale ksiądz
Czarek, wcześniej musiał dojeżdżać z Atyrau 3-4 godziny złą droga.
Kościół to przerobiony sklep, bo władze nie zgodziłyby się na sprzedaż
placu z przeznaczeniem na budowę kościoła. Wnętrze jest wiec długie i
wąskie.
Parafia liczy ok. 15 dorosłych i ok. 8 dzieci. Msza jest wiec bardzo
wesoła :) dzieci bawią się na ławkach lalkami, misiami, wypróbowują
echo :) W większości są to dzieci wychowywane bez ojców, wiec brak im
dyscypliny.
W Kulsarach nigdy wcześniej nie było kościoła, tak samo z reszta w
Atyrau. Do Atyrau pierwszy kapłan przyjechał w 1999r, do Kulsar księża
zaczęli jeździć ok 2003 roku. Zaczęli od wynajęcia mieszkania w bloku i
tam spotykali się z ludźmi, katechizowali, odprawiali mszę.
Bywało, ze spędzali noc na zimnej podłodze w mieszkaniu, w którym
jeszcze nie było mebli, albo na ławce w kościele. Teraz, kiedy na
plebanii jest bieżąca woda i toaleta, jest to już luksus :)
Ludzie przychodzą do kościoła jak do domu. Msza jest o 15, ale pierwsi
przychodzą już przed 14. Po mszy tez zostają na herbatę, ciasto i
rozmowę. Wyglądają jak rodzina :)
16.11.2007
Kiedy jest złe, to tez - paradoksalnie - może być dobrze, o ile to cierpienie, doświadczenie przyjmę, nie będę od niego uciekać, będę cierpliwie czekać co Pan Bóg chce we mnie przez to zmienić.
Widzę ze On dba o równowagę miłych i trudnych wydarzeń i przeżyć.
Daje mi złe samopoczucie, przygnębiającą pogodę, konflikt z kimś po to,
żebym zobaczyła, jak mało ode mnie zależy, jak jestem słaba, jak bardzo Go potrzebuje,
i żebym do Niego cala sobą przylgnęła.
I daje mi tez mile wydarzenia: szaleństwo na śniegu,
nieoczekiwany koncert, żeby mnie pokrzepić, ucieszyć, wzmocnić :)
13.11.2007
Oazowa Diakonia Misyjna
Szykujemy kolejnych misjonarzy z naszej diakonii:
Tydzień temu spotkaliśmy się z księdzem Darkiem, który pracował kilka lat w tej parafii, w której jest teraz Kasia. Opowiadał nam o specyfice pracy misyjnej w Kazachstanie. No niezwykłe to były opowieści: o ministrantach - muzułmanach, nawróceniu i powołaniu miejscowego chłopaka przez zauroczenie w chrześcijance i udział w Misterium Męki Pańskiej, o dobrowolnym zgłoszeniu się misjonarzy do sądu (choć tak na prawde niechcący) itp.
25 listopada wyjeżdża Natalia! Szykujcie się żeby ją pożegnać w niedzielę na Dworcu Wschodnim o 7.12 na 1 peronie prawdopodobnie. Dziewczyny do pracy tam potrzebują kaset i płyt z piosenkami religijnymi - i to mogą być po polsku. Potrzeba także opisu dobrych zabaw z naszych "Pogodnych Wieczorów". Przydałaby się też prezentacja multimedialna o Ruchu i naszych wspólnotach.
Wyjeżdżamy też do Białorusi. Jeśli byliby chętni znający język rosyjski - to zapraszamy. Termin - 29.11-2.12.07
Na następnym spotkaniu Diakonii Misyjnej - wirtualny kontakt z Kasią i Natalią. Zapraszam 3.12 na 19.00 do domu parafialnego przy katedrze - u ks.Przemka.
ks.Piotr
12.11.2007
Wczoraj 13 - letnia Wiola, której nudziło sie w domu, przyszła na próbę
do przedstawienia na Boże Narodzenie dwie godziny wcześniej. Trafiła na
próbę chóru włoskiego, a potem na msze po włosku. Usiadła sobie koło
mnie. Przez cala msze wierciła się jak pięciolatek, wspinała się na
klęcznik, robiła balony z gumy, teatralnym szeptem zaczepiała
ministrantów, śledziła kto ile rzuca na tace, dopytywała się jak długo
jeszcze trzeba bedzie stać...
Nie dziwcie sie: Wiola nie jest katoliczka, jest prawosławna. "Jest" to
nawet za dużo powiedziane... Pewnie została ochrzczona i to by było
wszystko.
Kiedy po przyjęciu Pana Jezusa wróciłam na swoje miejsce, Wiola wpiła
się we mnie oczami i pyta: "Co to takiego? Co to jest?"... Jak
odpowiedzieć na takie pytanie?!...
9.11.2007
Czym jest parafia w Atyrau?
Dzieci i młodzież nie potrafią wspólnie spędzać czasu, razem się bawić. Brak im inicjatywy i dyscypliny. Stąd mój apel o przygotowanie prezentacji, może filmu o tym jak nasze wspólnoty integrują się, bawią, jakie podejmują akcje.
7.11.2007
pierwszy raz w zyciu...
kiedy patrzylam w ich skupione twarze i utkwione we mnie oczy...
3.11.2007
Pewien misjonarz miał rację...
Pamiętam słowa jednego z misjonarzy w Centrum Formacji Misyjnej:
"Jedyna osoba, co do której możesz mieć pewność, ze sie na tych misjach nawróci, jesteś ty sama." I miał racje.
To ze Pan Bóg chce sie mną posługiwać dla zbawienia ludzi,
wśród których teraz przebywam, to jedna strona medalu.
Druga jest to, ze przyprowadził mnie do tak odległego miejsca i do ludzi tu mieszkających, żeby na nowo przemienić m o j e serce...
Kasia
28.10.2007
Oazowa Diakonia Misyna
Postaraliśmy się trochę i zaczęło się! Dziś o 7.14 pożegnaliśmy Kasię Januszewską z Halinowa, z Diakonii Misyjnej, która via Berlin i Moskwa udała sie do Atyrau. Módlcie się za nią w tej podróży i misji. O 21.00 "Zdrowaś Maryjo" (albo przed snem)
Nie płakała w drzwiach pociągu :) pewnie jej się leci z dużą wiolonczelą. Biskup bardzo się ucieszył, że gra ona na takim instrumencie - mówił, że ma też paru skrzypków w parafii - będą więc robić koncerty... No na prawdę - różne talenty przydają się na misjach...
Z różnych przyczyn - druga nasza animatorka - Natalia z Ząbek wyjedzie do Atyrau dopiero po 24.11.07.
Diakonia Misyjna regularnie się spotyka - zapraszam tym razem na Zacisze - do par. św. Barnaby 6.11.07 na 19.00 - spotkamy się z księdzem który trochę już pracował tam gdzie teraz leci Kasia. A może i z nią pogadamy przez Skype'a?
I czekamy na jej pierwszy wpis ze Wschodu!!!
ks.Piotr