31.01.2008

Spotkanie Diakonii Misyjnej - uczestniczymy w powstaniu I wspólnoty w Kazachstanie

Należałoby zacząć od podziękowań sponsorom i współpracownikom. Prawie pół roku pracy naszej Diakoni w dalekich niejednokrotnie krajach przeszedł prawie bez długów dzięki Wam. Bardzo dziekujemy przede wszystkim firmie DIREX i jej kierowcom Tirów za przewiezienie paczek i darów wysyłanych przez nas do Kazachstanu. Poza tym wszyscy ofiarodawcy z oazy - począwszy od tych co skladali się na tacę na Dniach Wspólnoty. Dalej - na działalnosć naszą skladali się jeszcze uczestnicy Domowego Kościoła z Legionowa, Sulejówka i nie wiem z jakiej dzielnicy - ale z Warszawy; dolączyły sie do tego wydatnie także wspólnoty młodzieżowe - przede wszystkim z NMPMatki Pięknej Miłości z Parafianami (zebrali datki od parafian po przedstawieniu im jasełek), MB Różańcowej na Bródnie, MBLoretańskiej na Ratuszowej, św. Feliksa na Marysinie, św.Patryka na Gocławiu, NSerca Pana Jezusa w Falenicy, NMP Matki Koscioła w Sulejówku; dodamy do tego ze złozli sie na działalność naszej diakonii także księża oazowi. Były to datki różnej wielkosci - ale liczy się serce i chęć obdarowania. Dziękujemy za te wszystkie dary. Dzięki Wam przed nowymi akcjami mamy tylko około 1000zł długu i komputer, który Kasiachstanka i Natyrauka mają w Kazachstanie jest juz prawie własnością diakonii. W lutym jednak wysyłamy nowe wolontariuszki na pół rooku na Ukrainę i jedziemy na nowe rekolekcje. Zachęcamy więc do nowej ofiarności. Kontakt do nas diakoniamisyjna@gmail.com - jakoś sie umówimy. Przypominamy tez że na misje wyjeżdżają animatorzy formowani przez Ruch Światło - Życie przekazanie więc 1% podatku na Fundację Światło - Życie jest także pośrednią pomocą w pracy naszej diakonii. Zachęcamy do tego - informacje tu: http://www.wpraga.oaza.org.pl/fundacja/
Cieszymy sie że ruszyła pierwsza Wspólnota Oazowa w Kazachstanie. Mozna powiedzieć, że na spotkaniu Diakonii Misyjnej byliśmy jej akuszerkami i asystowaliśmy przy porodzie. Modliliśmy się o powodzenie tego spotkania i by przyszli pierwsi uczestnicy (10 osób). Wiem, ze na drugim - w ostatni poniedziałek było 9 osób (ale Natalia opisze to dokładniej). Wspólnota więc - ruszyła.

Zaraz po ich spotkaniu - mieliśmy konferencję Skype'ową z Kasią i Natalią z Atyrau. Jak widać - rzuciła nas na kolana:)
Poza telekonferencją - na spotkaniu zajęliśmy sie dwoma najbliższymi akcjami: jedna grupa - Padre (niestety trwa tam Maniana i do łaskawego jej zakończenia nie możemy ruszyć dalej), a druga grupa - Land War ;) (tu jest dużo lepiej).

Otóż jedziemy poprowadzić rekolekcje wielkopostne dla Polaków w polsko - litewskiej parafii w Landwarowie - 20km od Wilna i 9 km od Trok. Będą to rekolekcje dla wszystkich: dzieci, młodzieży, małżeństw i wszystkich dorosłych. Jedzie 6 młodych, 2 małżeństwa z Domowego Koscioła i ksiądz. Będzie to więc podobne (mamy nadzieję) do rekolekcji adwentowych w Szaróweczce na Ukrainie ( http://oaza-diakoniamisyjna.blogspot.com/2008/01/my-do-szarweczki-czy-jej-mieszkacy-do.html ). Oprócz tego - nawiązujemy kontakt z oazowiczami z Wilna i być może animatorzy stamtąd nam pomogą, a póżniej pociągną dalej pracę wspólnoty, która tam powstanie:)

Prosimy wiec o modlitwę od 21 do 24.02.08 w intencji Land War - podbono tam nasi poprzednicy w "ewangelizacji" często odbywali potyczki z Litwinami ( http://nasz-czas1.tripod.com/002/dziuge.html ). Nie chcielibysmy ich nasladować: "Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich." Ef 6, 12.

Ustalilismy już także miejsce wyjazdu naszych kolejnych wolontariuszek na pół roku - na Ukrainę. Wyjadą za miesiąc - szczegóły w kolejnych postach. Módlmy sie wiec już nie tylko za Natalie i Kasię ale także za Elwirę i Agnieszkę.

Dziekujemy Asi - gospodyni naszego spotknia. Czajnik tego nie przeżył...
Czekamy także ciągle na zgłoszenia osób, które zastąpią Kazaszki nasze w Atyrau od października 2008. Chetni wolontariusze (ale tylko chłopcy) mogliby wyjechać (być może) do Kazachstanu na same miesiące wakacyjne studentów (od np.czerwca do września) - potrzeba rąk do ciężkiej pracy przy budowie kościoła. Przypominam że tak jak w każdej diakonii - uczestniczą w jej pracy ludzie po 2 stopniu - ale na misje wysyłamy dopiero po KODA i 3 stopniu.
Zapraszamy więc na kolejne spotkanie Diakonii Misyjnej w środę 27.02.08 o 19.00 w salce oazowej par.NMP MNP na Sakiej Kepie przy ul.Nobla.
xPG

Drugie spotkanie atyrauskiej wspólnoty

Jestesmy juz po drugim spotkaniu..
Tym razem bylo 9 osob.
Co mozemy powiedziec... PEwne jest, ze oni bardzo potrzebuja Pana Jezusa.. ale to jak kazdy przeciez..
Sa ze soba zgrani i bardzo lubia przebywa w swoim towarzystwie.
Nie sa zupelnie przyzwyczajeni do modlitwy, nikt ich jej nie nauczyl.. Dlatego zastanawiamy sie w jaki sposob, zeby ich nie zniechecic, nie przestraszyc, wprowadzac nie za szybko kolejne jej elementy.
Pamietajcie tez, ze z tych 9 osob ochrzczonych byla polowa. To chyba niewiele..
Wydaje mi sie, ze potrzebuja takiego miejsca i czasu, w ktorym mogliby osobiscie poznac tez Pana Jezusa..
oddajemy ich Waszej modlitwie. bez niej nie mamy po co sie trudzic..
pamietajcie o mlodziezy w Atyrau

28.01.2008

po pierwszym spotkaniu wspólnoty...

Nie mogę się powstrzymać: Alleluja! Przyszło 10 osób! Nie spodziewaliśmy się aż tylu, a 2 - 3.
Było nawet dwóch przedstawicieli płci męskiej - więc oazowa tradycja nierównowagi płci zostaje podtrzymana;)

Ich wypowiedzi w ankietach są pozytywne. Wszystkim się podobało, dobrze się czuli, potrzebują takich spotkań, chcą przychodzić. Ktoś nawet napisał, że czuł Ducha Świętego w naszych zabawach i piosenkach:)

Natalia dostała od Księdza Biskupa zadanie uczenia gry na gitarze przyszłych animatorów muzycznych wspólnoty w Atyrau:)

Dziś następne spotkanie. Chcemy powolutku wprowadzać ich w modlitwę. Za pierwszym razem były piosenki, zabawy, krótkie świadectwa i Chwała Ojcu. A teraz ... To już w następnym poście:)

Prosimy o modlitwę w intencji tej wspólnoty.
K. i N.

20.01.2008

Przygotowujemy kolejne misje ewangelizacyjne...

Dziewczyny w Atyrau dziś mówiły świadectwa na Mszach Świętych i jutro mają pierwsze spotkanie wspólnoty. Modlimy sie za nie a jutro - w poniedziałek - 21.01.08 o godz.19.00 - kiedy one będą już po tym pierwszym spotkaniu kazachskiej wspólnoty - skontaktujemy się z nimi przez Skype'a.
Bedziemy bowiem całą Diakonią Misyjną na spotkaniu na Saskiej Kępie (u Asi). Jak ktoś nie trafi to równo o 19.00 zabierzemy ich spod kościoła MBNieustającej Pomocy na Nobla.
Po rozmowie z Kazaszkami - przygotowywać będziemy następne nasze misje ewangelizacyjne w nowych miejscach. Gdzie i kiedy? O tym będzie na spotkaniu? Kryptonimy: Padre i Landwarów. ;)

Na razie mocno się modlimy (jak widać - przed MB Ostrobramską.... a czemu? :) o błogosławieństwo dla tych konkretnych akcji, a przede wszystkim dla dziewczyn w Kazachstanie, które ostatnio szczególnie mocno proszą o modlitwę i kontakt z nimi. (Konkurs, a wygraną bedzie gorąca bułka z kapustą - kto się modli przed MB Ostrobramską w Wilnie i dlaczego tam? diakoniamisyjna@gmail.com )
Módlmy się także za dwie następne nasze animatorki, które prawdopodobnie juz za miesiąc wyjadą na następny wolontariat misyjny na Wschód.
I módlmy się o następców dla Kasi i Natalii, którzy mam nadzieję się niedługo zgłoszą, by od października wziąć urlop dziekański na studiach i wyjechać na roczny wolontariat misyjny w Kazachstanie. Jesteś tam potrzebny! Pan mówi nie tylko do Izajasza: "Kogo mam posłać?"
Czekamy na zgłoszenia!
xPG

17.01.2008

Omadlajcie wspólnotę w Atyrau!

W poniedziałek ma się odbyć pierwsze spotkanie wspólnoty, a wcześniej w niedzielę mówimy świadectwo. Módlcie się!
K. i N.

12.01.2008

Białoruś - żywy Kościół (świadectwo)

Pierwsze pragnienie wyjazdu na Białoruś zrodziło się we mnie w kwietniu, gdy Maciek Ż. nawiązał kontakt z ks.Irkiem. Ale było to chwilę po wyborach u nich; zamieszki, protesty.. jednym słowem- nieciekawie, dlatego wtedy się nie zdecydowałam..

Bardzo żałowałam, że sprawy na uczelni uniemożliwiły mi również listopadowy wyjazd, ale gdy usłyszałam świadectwo Agnieszki po jej powrocie z Mińska


( http://oaza-diakoniamisyjna.blogspot.com/2007/12/c-ja-mog-doda-biaoru-cd.html ) , nawet się nie zastanawiałam – wiedziałam, że za miesiąc ja tam będę. :)

Pomimo licznych przeciwności, trudności i wątpliwości, udało mi się pojechać. Przed wyjazdem bardzo odczuwałam, jak komuś zależało na tym, żeby mnie zniechęcić. Ale też przekonywałam się, że to Bóg nas posyła i chce tam naszej obecności.

Ma miejscu okazało się, że plany się trochę pozmieniały i że nie będzie to typowa Oaza Modlitwy i przeżywanie kroku „Słowo Boże”, tylko rekolekcje prowadzone przez Odnowę w Duchu Świętym– modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne.
„Ale jak to?! Przecież pół roku temu, na seminarium Odnowy było takie coś.. Ja chcę zwykły, „nasz” OM..
Wiecie: „myśmy się spodziewali!”
Ale wierzyłam w to, że Pan przygotował dla mnie coś niezwykłego, tylko muszę na to poczekać.. kto, jak kto, ale On wie co robi JKolejna lekcja i pokory.. (ojj... lekcji pokory to ja tam miałam dużo ;)
Gdy skończyła się modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne, ks.Andrzej zapowiedział następną część.. modlitwa o uzdrowienie fizyczne.
...
Z wyjątkową wiarą podeszłam do tej modlitwy... i dla mnie była ona niezwykła... aż brak mi słów, by opisać, co wtedy się ze mną działo, co wtedy czułam...
Gdy ks. skończył się nade mną modlić, popłakałam się jak dziecko..
...
Bardzo uwierzyłam w moc tej modlitwy.
i ufam.
i czekam na owoce.
z nadzieją:)

Wróciłam zachwycona i bardzo podbudowana tamtejszym Kościołem, tamtymi ludźmi.
Czym mnie tak urzekli?
Przede wszystkim tym, że jest to naprawdę żywy, radosny i odradzający się Kościół!
Ci ludzie szukają Boga, oni chcą Go spotkać, doświadczyć! W czerwonym kościele w tygodniu było po 6-8 mszy, w niedzielę 10! Ilekroć przechodziliśmy przez kościół (a zdarzało się to kilka razy dziennie) to w tym kościele byli ludzie- modlili się, przygotowywali się do mszy, albo po prostu słuchali kolęd...
A w noc sylwestrową kościół był pełen!! Setki ludzi, zamiast bawić się, oglądać fajerwerki, wolały przyjść do kościoła, by się wspólnie pomodlić

Po wieczornej mszy kapłani stają przed ołtarzem, a wierni kolejno do nich podchodzą i proszą o modlitwę wstawienniczą w danej intencji.. jakie kolejki się ustawiają! Byłam w szoku! A gdy na mszy jest oaza, to po modlitwie ks.Irek kieruje te osoby do poszczególnych animatorów na krótką rozmowę ewangelizacyjną J Czyż to nie piękne? Ludzie, którzy mają problem, najpierw otrzymują modlitwę, a za chwilę najpiękniejsze słowa pocieszenia – Bóg Cię kocha!


A jeśli chodzi o samą wspólnotę.. to ona również jest niezwykła! Wprawdzie z samą wspólnotą nie mieliśmy zbyt wiele do czynienia, ale co zauważyłam: oni żyją jak rodzina. Oaza gromadzi ludzi w różnym wieku (9-80?), ale dla nich ta różnica wieku nie ma znaczenia. Razem się modlą, razem śpiewają, razem się bawią w noc sylwestrową!
I dla nich bardzo ważne jest poczucie wspólnoty: każdą modlitwę przed posiłkiem kończą, trzymając się za ręce, słowami: „Jezus jest z nami przy tym stole”
zaś po posiłku: „Dobrze, że jesteście!”
A jak bardzo są oni otwarci! Bez żadnych oporów przyjęli nas do siebie, dzielili się z nami czym mieli.. I kazali nam koniecznie jeszcze do nich przyjechać!
Wspólnota codziennie gromadzi się na Mszy, codziennie podejmuje na niej posługi..
Podczas Modlitwy Pańskiej na mszy również wspólnota trzyma się za ręce, aż do znaku pokojuJ
Ci ludzie mają w sobie tak wiele radości i mocy, która zaraża :)
Ach! Dużo mogłabym jeszcze napisać, ale.. to z założenia miało być krótkie.
Na koniec dodam tylko, że dla tych ludzi – zarówno dla wspólnoty, jak i dla wiernych spoza oazy, obecność nas – młodych ludzi z zachodu ;) jest bardzo ważna.. Oni czekają na nas, na nasze świadectwo...

Elwira.

11.01.2008

Doświadczenie związane z podróżą na Białoruś było niesamowite - świadectwo.

Tak samo jak ludzie i sposób ich obcowania z Bogiem! Nie ma tam letnich wierzących! Jak już ktoś wierzy to jest gorący z miłości do Boga. Co bardzo mnie uderzyło to rodzinna atmosfera panująca w parafii. Np. na Nowy Rok przyjechał do nas biskup Antoni :P proboszcz podszedł do dziewczyny i poprosił żeby złożyła życzenia biskupowi bo ma dziś urodziny. Bez żadnych oporów i strachu poszła do mikrofonu! Nie było takiego czegoś: „ojej to biskup to ja nie”. A mówiła jak do taty! Z uśmiechem, żartem i ufnością! Niesamowite! Z tego co zdążyłem zaobserwować to wspólnota jest razem na CODZIENNEJ EUCHARYSTII! Każdego dnia spotykają się i obstawiają Mszę! I tu kolejny „ach”! Modlitwa powszechna nie jest czytana! Jedna osoba przechodzi się po kościele przed rozpoczęciem Mszy i mówi do ludzi, którą modlitwę mają i sami ją już wymyślają! Potem każdy wychodzi na środek do mikrofonu i mówi. Nie ma czegoś takiego, że ktoś nie chce! Dla nich to zaszczyt, że mogą wyjść i się pomodlić! (a u nas? „nie nie ja cicho czytam! JA to nie chce”). Uderzająca prosto w serce jest również radość ludzi! Osoby we wspólnocie są różne! Od gdzieś 13 do 60? Lat może i więcej ale nie widać tego jak się zaczynamy bawić! Każdy śmieję się radośnie i nie wstydzi! Niesamowite!! Tylko u nas ludzie stoją z opuszczonymi rękoma i skrzywionymi minami, że się pogodny nie podoba! Radość tych ludzi z przebywania z Bogiem jest przeogromna! Trzeba tam być i doświadczyć żeby zrozumieć! Przepiękna jest ich otwartość na drugą osobę! Rodzina o której mieszkałem dowiedziała się kilka godzin wcześniej, że będą u nich nocował i od razu się zgodzili! A rodzina? Pierwszy raz taką widziałem! Mama prawosławna, ojciec katolik. I naprawdę są DOMOWYM KOŚCIOŁEM! Miłość jaką darzą siebie jest przepiękna! Przed i po posiłku zawsze modlitwa. Wszędzie ikony i obrazy świętych! Widać wielki szacunek i cześć Bogu! Ach jak wspaniale było u nich mieszkać! Imponujące jest to, że są dumni z tego, że są w Kościele i we wspólnocie Ruchu Światło Życie! Aż wstyd mi było momentami bo ja do tej pory w niektórych sytuacjach się zatykam i nie potrafię zaświadczyć! Kolejną rzeczą, która mnie poruszyła to ich odwaga! Na jednej z Eucharystii ks. Irek poprowadził modlitwę uwielbienia. Cały kościół śpiewał, klaskał, unosił ręce ku niebu(nie tylko ludzie ze wspólnoty, ale i parafianie) czy u nas w Polsce takie coś jest możliwe wśród parafian? Jakby ktoś ręce do góry podniósł to większość ludzi by uciekło pewnie! Mimo tego, że są to niesamowici Boży ludzie to też bardzo potrzebują świadectwa, nie tyle słownego, ale tego, że ktoś z nimi jest! (wynikło to również z rozmowy z tamtejszym wikariuszem) także CHWAŁA PANU, że posłał tam 3 drobne sierotki i za cały wyjazd, który jestem pewien ubogacił obie strony!
Paweł
PS. A może to oni byli by nas z ewangelizować? ;) Te wstawki krytykujące nas Polaków wstawiłem celowo co by wstyd nam się zrobiło i dało motywację do poprawy! Z Panem Bogiem!

10.01.2008

Kazachstan - Atyrau - NOWE INICJATYWY

Jesteśmy tu już jakiś czas.. Staramy się wchodzić w to, co już tutaj jest. Obserwować, poznawać. Ale nadszedł w końcu chyba nowy czas dla nas i dla parafii tutaj.
Ksiądz Bp stwierdził, że to już czas, byśmy jakoś aktywnie zaczęły tutaj działać. Skoro ma środki, to czemu ich nie wykorzystać.. Szczególnie, że narzeka troche na brak aktywności. To fakt, są tu różne problemy i jest ich wiele. Datego będziemy się starały wprowadzić coś nowego, czym można będzie zainteresować i zachęcić ludzi do aktywności religijnej.


A tak konkretnie.. Ks Bp chce, żebyśmy spróbowali stworzyć wspólnotę. A zacząć mamy od powiedzenia na Mszy Św. świadectwa. Dlaczego tu jesteśmy, że nam nie płacą za to że tu jesteśmy, mamy powiedzieć także o naszych motywach przyjazdu i naszym doświadczeniu wspólnoty. I że chcemy owe nasze doświadczenie przenieść tutaj. Tzn. stworzyć młodym ludziom możliwość i okazje najpierw to do integracji, wspólnej zabawy, otwarcia się na siebie nawzajem, a w końcu do modlitwy. Chcemy podzielić się z nimi tym, czego same doświadczamy.
Dlatego całe to przygotowanie nasze i tych ludzi, którzy mogą przychodzić oddajemy Waszej modlitwie.

Poza tym.. Nową rzeczą tu jest wspólna Msza we wtorki rano i wspólna modlitwa we wtorki wieczorem, po której następuje wspólna kolacja. Ma ona być czasem wspólnego zastanawiania się nad dziełami, które podejmujemy. Żeby każdy wiedział co robią inni, żebyśmy grali w jednej drużynie i dążyli do wspólnego celu. Ma to być też czas rozliczania co się udało zrobić a co nie i co jeszcze można by zrobić a z czego można by zrezygnować.

prosimy Was o modlitwe.. jest tu ogromnie potrzebna..

natalia i kasia.

9.01.2008

Chcielibyśmy przedstawić relację z naszego wyjazdu na Białoruś na Noworoczną Ewangelizacyjną Oazę Modlitwy!

Alleluja, alleluja!!!:D
http://pl.youtube.com/watch?v=DyhhBHwks6U
Już samo przygotowanie i wyjazd z Polski nie obył się bez przygód. Kilkakrotnie zmienialiśmy decyzję, co do sposobu dojazdu. Kombinowaliśmy jak się dało - wyrobiliśmy nawet międzynarodowe prawa jazdy. Jednak samochód i pociąg odpadły z powodu dużych kosztów. Wybraliśmy więc trzecią, najmniej wygodną, ale najtańszą opcję- autokar firmy…. Hmm może jej nie napiszę, co by nie straszyć ;)
Nadszedł dzień wyjazdu. 27 grudnia o 13 nasz autobus ruszał z dworca zachodniego. I tu pojawia się pierwsza przygoda:)(wcale nie pierwsza, ale samo opisanie tych trudności i stresów z tym wyjazdem związanych zajęłoby całą stronę:P) Otóż w dzień wyjazdu Agnieszkę rozbolał ząb i musiała iść do dentysty. A najwcześniejsza wizyta była dopiero na 11:30 :) !! Nie mieliśmy szans na ruszenie o 13 z dworca zachodniego. Jednak Pan Bóg tak sprytnie podpowiedział ludziom układającym plan przejazdu autokaru (Bóg jest poza czasem i jak planował naszą podróż, wiedział, że Agnieszkę wtedy będzie bolał ząb:)), że następną możliwość zapakowania się do tego autobusu mieliśmy na Stadionie 10-lecia o godz. 14:00. I udało się :D ale stresu się najedliśmy co nie miara ;)
Zadowoleni z tego faktu, z biletami wykupionymi w obie strony, bezpiecznie z ciepłym termosem usiedliśmy na jakże autokarowych ciasnych fotelach z opuszczanym oparciem, które bije po kolanach osobę siedzącą z tyłu:) W końcu ruszyliśmy. Z niedowierzaniem i zadowoleni, że się udało. Nasza radość nie trwała jednak zbyt długo. Otóż przy sprawdzaniu biletów okazało się, że 2 stycznia o godz. 17:40 (a na ten kurs mieliśmy wykupione bilety na powrót) kierowcy nie jadą do Polski i że na pewno nie wrócimy do domu tego dnia. Ale w firmie przewoźniczej pani miłym głosem oznajmiła, że kierowca tylko straszy i że na pewno będzie autokar powrotny. Uspokojeni miłym oświadczeniem pani rozsiedliśmy się wygodnie we wspomnianych wcześniej fotelach. W końcu po ok. 10 godzinach podróży, przejściu przez granicę (wyjątkowo bez żadnych przygód) dojechaliśmy na miejsce, gdzie wyjechał po nas Witalik i Stefania - ludzie z tamtejszej wspólnoty. Pierwszą noc spędziliśmy właśnie u Stefani w Mińsku. Z samego rana pojechaliśmy zarejestrować swój pobyt na Białorusi (w urzędzie stoi się tak długo jak i w Polsce! Albo nawet dłużej:P). Po wszystkich państwowych formalnościach udaliśmy się na dworzec, by uzyskać pewność, że mamy jak wrócić 2.01.08 do domu. Bardzo miła pani (wszędzie są miłe panie:)sprawdziła w komputerze, że autokar jest, ale o 12. Zadzwoniła gdzie trzeba i wszystko miało już być ok. Uff! Następnym celem podróży była wioska Siniło położona około 25km od stolicy Białorusi. Tam przyjął już nas ciepło ks. Irek, Julia, Aleksiej, Wowa i kot, który spał u sąsiada i śmierdział… :) Wieczorem pojechaliśmy do Mińska na wspólną Eucharystię i na spotkanie ruchów z biskupem Tadeuszem Kondrusiewiczem, który niedawno był biskupem Moskwy, a teraz posługuje jako arcybiskup metropolita diecezji mińsko-mohylewskiej. Zadziwiające, jak wiele wspólnot i ruchów działa w Mińsku! Samo przedstawianie się trwało ponad godzinę!
29 grudnia zaczął się już właściwy OM! Przenieśliśmy się do Mińska, gdzie gościli nas ludzie ze wspólnoty. Na OM przyjechało również kilka osób z Odnowy w Duchu Świętym z Archidiecezji Warszawskiej http://www.cfw.odnowa.org/ (a nawet i z naszej!! m.in. tata jednego z naszych kolegów z Ruchu!!!) Ks. Andrzej Grefkowicz wraz z 7 osobową ekipą z Polski prowadzili modlitwę o uzdrowienie wewnętrzne http://www.magdalenka.warszawa.opoka.org.pl/index.html . Przez 2 dni przechodziliśmy razem ze wspólnotą białoruską kolejne etapy życia, które powierzaliśmy Bogu, prosząc, by je uleczył. Myślę, że bardzo to było potrzebne tej wspólnocie i tym konkretnym ludziom! Chwała Panu za to, czego dokonał poprzez przyjazd do Mińska osób z Odnowy!
Po wieczornej Mszy św. była modlitwa wstawiennicza. Naprawdę wiele ludzi zostało, by prosić o modlitwę. Nie ma lepszej okazji do ewangelizacji!! Nasza pomoc na tym NEOMie (w końcu nazwa Noworoczna EWANGELIZACYJNA Oaza Modlitwy mówi sama za siebie) polegała na tym, że porywaliśmy biednych, niczego się niespodziewających, powracających do domów parafian i rozmawialiśmy z nimi. Bardzo ważne było w tamtym momencie dla tych serc usłyszeć „Bóg Cię kocha tak bardzo mocno…”
W sylwestrową noc bawiliśmy się:) Jednak nie przy muzyce audio! Sami sobie graliśmy i śpiewaliśmy. Braliśmy udział w konkursach (i zgarnialiśmy nagrody :D) a także uczyliśmy mińską wspólnotę „naszych” zabaw, a na koniec wspólnie sprzątaliśmy i zmywaliśmy naczynia. W drobnych czynnościach wykonywanych wspólnie i w braterskiej atmosferze jest tyle radościJ Nie przypuszczaliśmy, że bez tańca w wąskim tego słowa znaczeniu może tak szybko i miło minąć czas! Było świetnie! :D
O północy zebraliśmy się w kościele, aby wspólnie wyśpiewać Bogu hymn Te Deum, oczywiście po białorusku;), wysłuchać pięknych noworocznych życzeń od księdza proboszcza:D oraz złożyć urodzinowe życzenia księdzu biskupowi Antoniemu Dziemjanko.
Po pierwszostyczniowym spaniu i zwiedzaniu miasta w minusdziesieciostopniowym mrozie nadszedł 2 stycznia. Dzień naszego powrotu. Rozpoczęliśmy go od Mszy po polsku. Niesamowite! Białoruskie panie, które były na tej Eucharystii znały więcej zwrotek polskich kolęd niż my... Po Mszy poszliśmy do zakrystii, żeby pożegnać się z ks.Irkiem i pracującymi w tamtej parafii księżmi. Nie obyło się bez smakowitych prezentów na drogę :) Na koniec wspólne zdjęcia i ziuuu... trolejbusem na dworzec. Słysząc w myślach (zasłyszaną jeszcze w drodze do Mińska) naszą „turystyczną piosenkę” One Way Ticket (Jeśli chcecie usłyszeć w bardziej orientaknej wersji - zapraszamy tu - http://pl.youtube.com/watch?v=bG9E270067Q&feature=related ) czekaliśmy na nasz autokar.. Gdy w końcu podjechał i chcieliśmy zająć miejsca, okazało się, że... nie możemy pojechać nim na naszych biletach i musimy kupić nowe... I tu pojawił się kolejny problem – mieliśmy już tylko same złotówki, a tych wymienić w kantorze nie jest tam łatwo... W końcu, po kilometrach przebytych z wywieszonym językiem od informacji do informacji i radosnemu pomachaniu autokarowi, który właśnie odjechał do Warszawy bez nas, postanowiliśmy, że wrócimy wieczornym pociągiem. Niestety, pociąg kosztował ponad 150 zł od osoby, a my mieliśmy troszkę mniej gotówki, w dodatku w polskich złotych... Z nadzieją, że ks. Irek nam pomoże, zadzwoniliśmy do niego, ale...akurat wyjechał z Mińska i miał wrócić dopiero późnym wieczorem...Wróciliśmy więc do naszego pięknego czerwonego kościoła, wyjaśniliśmy zdziwionym księżom co my tu jeszcze robimy, a oni.. pożyczyli nam brakujące 300 tysięcy. Rubli. W życiu nie mieliśmy w rękach takiej ilości papierków:) Wyglądało to jakbyśmy obrobili jakiś bank;) Na szczęście udało nam się kupić bilety, które jak się potem okazało, nie były przeznaczone dla turystów i nie powinny w ogóle zostać sprzedane…
Do osobliwości tego wyjazdu zaliczamy to, że nasza podróż zarówno w jedną jak i w drugą stronę upłynęła pod znakiem niezwykłych spotkań i w towarzystwie ludzi, którzy poświęcili swe życie Bogu. Najpierw mieliśmy okazję poznać zakonników z Wrocławia. W drodze do Warszawy- specyficznych młodych ludzi. Gdy zobaczyliśmy różańce na ich palcach przez głowy przeleciało nam „nasi” i znów serducha napełniły się radością. Potem okazało się, że chłopaki są klerykami Wyższego Seminarium Duchownego Salwatorianów. A dziewczyna, siostra jednego z nich, sprzedawała nam ubezpieczenie w ambasadzie…!!. Obecność tych zakonników dała nam wiele do myślenia;)
Więcej przemyśleń odnośnie wyjazdu dołączamy w krótkich świadectwach :)
Elwira, Agnieszka i Paweł

8.01.2008

Ukraina - My do Szaróweczki, czy jej mieszkańcy do nas :)….?

Dzięki szczęśliwemu dla mnie działaniu Opatrzności i przychylności ludzi byłam jedną z osób, które wyruszyły do Szaróweczki na adwentowe rekolekcje :). I przyznaję z głębi serca, że te kilka dni było naprawdę błogosławionym czasem. To, co zastaliśmy na miejscu przerosło nasze oczekiwania. Dawno nie byłam świadkiem (i odbiorcą!) tak dużej życzliwości ze strony innych ludzi. Począwszy od x. Proboszcza szaróweczkowej parafii, po wszystkich mieszkańców. Gościnność zaskakiwała nas na każdym kroku. Tak się złożyło, że we trzy (a więc wszystkie młodzieżowe animatorki :)..) mieszkałyśmy u jednej rodziny. Nasza pani Gospodyni za cel wzięła sobie to, „byśmy bardziej pyszniuchne” wróciły do Polski i wybiegała w koszuli na mróz o 12 w nocy, żeby dostać się do kuchni i „przygrzać nam kotlety” :). Cóż, bywało że było to dość męczące dla naszych biednych żołądków, ale dobrze wiedziałyśmy, że to właśnie sposób okazania przychylności i serdeczności.
Szczególnie wdzięczna okazała się praca/zabawa z najmłodszymi parafianami. Dzieciaki z wielką otwartością chłonęły każde słowo Księdza i każdą zabawę z nami.

Niesamowitym doświadczeniem dla mnie były rozmowy z grupą młodzieży. Podczas dzielenia zazwyczaj otwierali się bardzo, opowiadając o swojej codzienności, szkole, pracy, rodzinach i problemach w nich obecnych. W najbardziej naturalny sposób mówili o życiu religijnym, o swojej wierze. Bez skrępowania i oporów. Widać było jak przeżywają filmy ewangelizacyjne, które im pokazywaliśmy, jak chcą czuć się przez Boga kochanymi i mieć poczucie docenienia…

Wielkim cudem dla mnie był każdy dzień w kościele i na plebanii, gdzie spędzaliśmy większość czasu. Takie…doświadczenie Pana Jezusa za ścianą. Jak domownika…Sąsiedztwo z kościołem, zawsze otwartym, gdzie w każdej chwili dnia można było spokojnie usiąść i porozmawiać z Tym, który zawsze był na to gotowy.
Ważne było również doświadczenie wspólnoty.Wspólnoty z mieszkańcami Szaróweczki i z całą diakonią. Chociaż większość z nas nie znała się dobrze, dzięki działaniu z Góry (niezaprzeczalnemu :)!), stworzyliśmy chyba całkiem dobry team :).
Wszystkie doświadczenia sprawiły, że były to dla mnie najważniejsze adwentowe rekolekcje w życiu. Bo bardzo mocno czuję, że każde spotkanie i każda chwila była darem dla mnie- wzbogacającym na codzienne życie po powrocie. Ufam, że Pan Bóg zdziałał wiele cudów swoją mocą w tym czasie. O części już możemy przeczytać w świadectwie Juli i Oleha, o części pewnie nie dowiemy się nigdy. Zastanawiam się tylko, kto do kogo został posłany. My do Szaróweczki, czy jej mieszkańcy do nas :)….?
Ola

5.01.2008

Pan Jezus czyni cuda!!! Świadectwo z Szaróweczki - od naszych braci - Polaków z Ukrainy.

+M
Jestem Mraczkowska Jula i Mraczkowski Oleh
Chcemy powiedziec, ze to byly rekolekcje adwentowe w naszej parafii i my bardzo chcieli na nie iść, ale u nas bylo chore dziecko. Dla dziecka poltora roku, i ja nie mogla pokinonć jego samego w domu, ale czekali my dużo od tych rekolekcjów, chcieli dla Pana Boga oddać swój czas. My wiemy, że zawdy my jak idziemy do Pana Boga, to otrzymamy na bardzo wiecej miłości potem i takich darów.

Osmego [grudnia] my przyszli na spotkanie z nimi [spotkanie przygotowawcze z diakonią], porozmawiali, i przyszli do dom, i jeszcze lepiej nasze dziecko było chore, całą noc nie spało, a potem na drugi dzie my przyszli.

Przyjechali takie pary z Polszczy, z Ruchu Swiatlo-Zycie.



Po pierwsze nam się spodobały ichnie świadectwa, ichnie rozmowy, Ksiądz Piotr mał bardzo fajne kazanie, żeby odkryć swoje serce na Pana Jezusa, żeby Pana Jezusa postawić na pierwszym miejscu. I ono tak naprawdę, tak wlało się w serce i odłożyły się swoje problemy na drugie miejsce. I tak postawili Pana Jezusa na pirsze miejsce, byo my wiedzieli, że nam dla tego dziecko wyleczyło się, to może tylko PAn Bóg. NAm lekaże nie mogli pomóc. I my potem, - była modlitwa zastupnicka [wstawiennicza] . I my się ostali z mężem na takiej modlitwie, gdy wszyscy ludzie się rozeszli. Zostało się parę osób, i myśmy zostali się. Poprosili pomodlić się za zdrowie dla naszej córki. I my pomodlili się z odkrytym sercem, i za nas też się pomodlili, za naszę Anię.

I na drugi dzien dziecko było jeszcze bezspokojne. A na później bardzo wszystko postało na swój ład. I juże przeszło juże miesiąc. Nasze dziecko jest zdrowe, poczęło w nocy spać i odeszła choroba.

[X. Paweł] a co wam lekaże radzili, co rodzina radziła odnośnie choroby dziecka? Rodzina...

[Oleh] do babów jechać, jechać do wróżków, do baby, bo tylko jak raz pojedzieta,.. Bo oni juże byli i nie raz i wiedzieli, że im to bardzo dopomaga. A ja wiedział, że jeśli tylko raz oddać się dla szatana, to ono już będzie do koca. I my pokładali się nadzieję na Bogu i chwała Panu, że nasze dziecko jest zdrowe. Za te rekolekcje, dla księdza, że dopomógł nam odkryć nasze serce na Pana Jezusa i na te szczerą modlitwę, na przyjęcie Pana Boga w naszę rodzinę. Bogu Dzięki.
Chwała Panu!

Jula i Olech