30.12.2009

Zwykła czy nie?

W dniu wyjazdu do Polski, gdy szedłem do domu (gdzie nocowaliśmy) po kolejne "bagaże"; pomyślałem sobie, że w zasadzie niczym mnie ta Ukraina nie zachwyciła. Kraj jak każdy inny. Zero egzotyki, wyjątkowości.. I tego się spodziewałem! :]

Teraz, gdy już minęło kilka dni, zauważyłem pewien drobiazg. Otóż brak tej odmienności, brak fajerwerków i otoczki nadzwyczajności sprawiły, że czułem się tam normalnie. Owa normalność to taki przyciągacz ludzi. Dużo się nasłuchałem o życzliwości ludzi Wschodu. Nie dziwię się, że kto choć raz tam zajrzał, wróci choć na chwilę! :)

Pozdrowienia dla wszystkich przebywających w Poznaniu na Taize! Jeszcze zapewne o Was naskrobiemy coś. :)

Radek

28.12.2009

UKRAINA - Ekipa Świętego Mikołaja do Bazy!


Udało się!
Do dzieciaków na Ukrainie zawitał najprawdziwszy święty Mikołaj! ;)

Czas przed Świętami Bożego Narodzenia, kiedy jeszcze nie wszystkie kąty są wymiecione i warto już myśleć o szykowaniu smakołyków na Wigilijny stół, jest szczególnym czasem - pełnym gorączkowej krzątaniny, ale zarazem wrażliwszego serca, obfitym w akty ludzkiej dobroci i pomysły jak sprawić innym trochę radości.

W tym miejscu należą się ogromne podziękowania dla wszystkich, którzy zaangażowali się w przygotowanie paczek. Parafianie z Sulejówka, Starej Miłosnej i Wieliszewa podeszli do tego z wielkim sercem i baaardzo hojnie - prezentów było więcej niż dzieciaków! I ciągle zgłaszali się chętni. Przysporzyło to nie lada kłopot w przetransportowaniu tego do Gwardijska. Do dwóch samochodów księży posługujących na Ukrainie zmieściła się… nieco ponad połowa paczek!

Na szczęście poruszenie nieba i ziemi zesłało nam Sławka z busem :)
W sobotę rano pojechaliśmy zawieźć paczki z prezentami. Czasem są rzeczy ważniejsze niż sprzątanie domu ;)

Prezenty osłodziły dzieciakom Święta. Choć pewnie niektóre z nich chciałyby znaleźć w paczce kochającą mamę czy trzeźwego tatę…
Jednak po ich minach widać było, że są zadowolone. Widok Rusłana, któremu lol zastygł na buzi, gdy zobaczył wymarzoną piłkę- bezcenny. Jana, która dostała lalke Barbie z radości aż poszła się pochwalić starszemu bratu (domyślam się co czuła, bo pamiętam jak sama się cieszyłam kiedy dostałam Barbie :P) Farby dla Sławika, koraliki dla Weroniki, miśki, puzzle, piórniki, kredki i listy z życzeniami napisane dziwnymi literkami... "A co to znaczy?” "A przeczytaj mi to."

Miło było patrzeć jak na buźkach dzieciaków malowały ię uśmiechy. I słyszeć jak dziękują świętemu Mikołajowi.
Prezenty dały im dużo radości. I były zarazem miłym akcentem, który nie przysłonił istoty Świąt. Dostały prezenty kilka dni przed Bożym Narodzeniem, dzięki czemu nie skupiły się tylko prezentach, ale również na pustym żłóbku i oczekiwaniu na Jezusa.

Święty Mikołaj przypomniał, jaki jest sens obdarowywania się i jak miłe może być dawanie. Tak więc w przyszłym roku nie zdziwcie się jak dostaniecie paczki od dzieci z Ukrainy ;)

Pozdrawiam w świątecznej atmosferze,
Agnieszka

26.12.2009

Boże Narodzenie

Szczęść Boże!
Nadszedł dzień z dawna oczekiwany, a przyszedł tak po cichutku, skromniutku, że gdyby się nie postarać i nie spojrzeć sercem, można by łatwo przeoczyć sedno. Ja w tym roku wszystko przeżywałam podobnie i jednocześnie zupełnie inaczej. Pewną ważną rzecz uświadomiłam sobie, stojąc w kolejce na poczcie (opis tegoż oto urzędu, jak i atmosfery w nim panującej, nadawałby się na oddzielny, całkiem obszerny post o groteskowym zabarwieniu) – wybrałam się, by wysłać kartki (od razu przepraszam, że nie wszyscy, do których chciałabym wysłać, dostaną…) i przez godzinę stałam w tłumie ludzi, szturmujących dwa okienka – jak się później okazało, są to kasy, gdzie opłaca się chyba rachunki i odbiera się chyba emerytury, a żeby coś „atprawic” podchodzi się do innego okienka, a w ogóle podchodzi się bez kolejki, bo wysyłanie czegokolwiek należy widocznie na tutejszej poczcie do rzadkości. Ale co sobie postałam, posłuchałam (kazachskiego), poobserwowałam i pomedytowałam, to moje! No i pomyślałam, że jakby spojrzeć czysto logicznie i obiektywnie, to miejsce, na które mnie Pan Bóg wyprowadził, to zupełna pustynia. Tutaj jakby Go nie było: odsetek wierzących w Niego trzeba by w promilach podawać… I zrodził się we mnie wyrzut: Panie Boże, dlaczego tak wielu ludziom na ziemi nie dajesz się poznać? Ale później pomyślałam jeszcze coś innego (to już nie na poczcie, gwoli ścisłości)… A jak było w Betlejem? Kiedy SAM BÓG PRZYSZEDŁ NA ZIEMIĘ, kiedy Słowo stało się Ciałem i przyszło do swojej własności… Mogło przecież w jednym momencie olśnić Swoim blaskiem i wielkością całą ziemię, wszystkie ludy i narody pod słońcem. Nie! Ono wybrało zgoła najlichsze (przepraszam, że nie zaznaczam, gdzie wchodzą cytaty, ale pewnie wszyscy się orientują, a nie mam akurat Pisma Świętego pod ręką…) spośród miast i najnędzniejsze z miejsc. Niewielu tamtej nocy o Nim usłyszało! Niewielu się nawróciło… A to Bóg przyszedł. Ja przyjechałam do Atyrau i na pewno nie jestem Bogiem :) Ale każdy chrześcijanin powinien Boga nosić w sercu. I jeszcze na tej poczcie pomyślałam (pewnie niektórzy się niepokoją, że przesadzam z tym myśleniem;), że do Kazachstanu, do Atyrau i na tę sypiącą się pocztę nie przyjdzie Pan Bóg, dopóki ktoś Go tam nie zaniesie… I tu naprawdę nie chodzi o wielką ewangelizację, tylko o bycie tutaj. Bardzo powoli zachodzą zmiany w moim sposobie myślenia (skończyłam już edukację, ale Bildung trwa…). Ksiądz Biskup w czasie Wigilii wspominał, że właśnie minęło 10 lat jego posługi na tym miejscu. Dziesiąta Wigilia w Kazachstanie. Dzień szczególny, ponieważ kiedy w 1999 roku na jesieni przyjechał do Atyrau, nie znał tu żadnego katolika, i właśnie 24 grudnia odprawił pierwszą mszę „z ludem” (ok. 10 osób) w hotelu. Praca tutaj to dawanie swojego czasu – i nie mylić z marnowaniem! I bardzo często zaczyna się bardzo skromnie, jak w Betlejem, i często nie widzi się owoców tego, co się robi… [Zainteresowanych zachęcam do przeczytania tekstu księdza Biskupa na podsumowanie roku: http://www.catholic-kazakhstan.org/Atyrau/Pl/index.htm]

Ale dość przemyśleń. Nie miałam ich w planach, chciałam tylko opisać pokrótce atyrauski przedświąteczny i świąteczny czas. Wrócę jeszcze do 15-16 grudnia, kiedy odbył się w naszej parafii zjazd wszystkich kapłanów i sióstr zakonnych, pracujących w Atyrauskiej Administraturze. „Zjazd wszystkich”… - można sobie wiele wyobrażać pod tym pojęciem, zwłaszcza że odnosi się ono do obszaru dwukrotnie większego od Polski. Księży jest tutaj ośmiu… Kiedy uzmysłowiłam sobie to, patrząc na nich „wszystkich” w czasie Eucharystii, kiedy pomyślałam, że „wszyscy” oni zgromadzili się w jednym miejscu (niektórzy mieli kilkanaście godzin jazdy, by tutaj dotrzeć, inni przylecieli samolotem), to aż dreszcz mnie przeniknął, taki… wiecie… podszyty Bożą bojaźnią…



(Atyrauscy parafianie, którzy przyszli na mszę ze wszystkimi „swiaszciennikami” zachodniego Kazachstanu)
Spotkanie tego typu odbywa się raz do roku. Zawiera się w nim oczywiście podsumowanie pracy, relacje z poszczególnych parafii, omówienie planów na przyszłość, ale przede wszystkim SPOTKANIE we wspólnocie, nacieszenie się wzajemną obecnością. Ogromna większość z księży to Polacy, jest tylko ksiądz Peter ze Słowacji i ksiądz Sasza z Białorusi (ale studiował w Polsce). Nie mają tutaj łatwej pracy, ale w czasie spotkania nie dało się zauważyć u nich goryczy czy rozpaczy. Jest na przykład kapłan, ksiądz Czarek, który pracuje na swojej placówce zupełnie sam. W Kulsarach dopiero od kilku lat powstaje nowa parafia, a jest to miejsce dość nieprzychylne Kościołowi, a może po prostu nieufne. Ksiądz mówi, że po 18 nie można wychodzić z domu.

A po spotkaniu zaczęliśmy już bezpośrednie, intensywne przygotowania do Świąt. Cieszyłam się, bo szczęśliwie zakończyłam pierwszy kurs i wreszcie mogłam bardziej włączyć się w sprawy parafialne. A wszędzie można było się przydać :) Wspólnymi siłami przystrajaliśmy „cerkow” – myślę, że w porównaniu z polskimi kościołami nie mamy się czego powstydzić! Choć sztuczno u nas, nie żywo… Ale nic to! Zresztą sami popatrzcie na zdjęciach.


Sporo przygotowań wymagała Pasterka, która przyciąga do kościoła sporą rzeszę ludzi. Przed Mszą odbył się koncert chóru, a właściwie chórów: naszych trzech chórów połączonych w jedno. Niesamowite było to dla mnie doświadczenie. Właściwie odbyła się jedna próba… w Wigilię od 22:00. A koncert był o 23:30. Połowy pieśni na koncert uczyłam się właśnie na tej próbie. A angielskojęzyczni chórzyści, którzy mają kłopoty z rozszyfrowaniem cyrylicy, w ogóle nie mam pojęcia jak dali radę zaśpiewać pieśni rosyjskie… :) Doświadczyłam, że TA NOC naprawdę jest nocą pokoju. Przed Świętami było sporo problemów z przygotowaniem koncertu i śpiewów na Pasterkę, ponieważ wiele osób miało różne, często rozbieżne wizje, które trudno było zebrać w jedno. Ja próbowałam znaleźć w tym wszystkim jakieś swoje miejsce, zwłaszcza, że i w Borku Wielkopolskim (a niech będzie trochę reklamy:) próby scholi (pozdrawiam:*!!!!!!!!!!!!!!) stanowiły bardzo ważną część przygotowania do Bożego Narodzenia. A nie było to łatwe… Ale mimo że na początku trochę się denerwowałam na to wszystko, to później jakoś znów udało mi się przestawić myślenie i „wyluzować”. Zdać się na to, że „cicha i święta noc” sama poukłada wszystko według planu, nie naszego i nie rozpisanego na komputerze, ale tego obmyślonego przez Kogoś Większego Od Nas i naszych małych wyobrażeń i pomysłów… :) W ogóle takie doświadczanie wielości kultur na co dzień uczy otwartości i tolerancji. „Cichą noc” śpiewaliśmy w pięciu językach, w tym też „na polskam”, a „Adeste fideles” w czterech




Co jeszcze chciałam napisać. Wiecie, jest prawie północ drugiego dnia Świąt, a ja chciałam tego posta skończyć już wczoraj, ale nie wyszło. Dzisiaj od 14 do 22 byłam „troszkę” zajęta w Centrum przygotowywaniem dekoracji na jutrzejszą Scenkę Bożonarodzeniową. Dwa dni świąteczne przeszły, a ja nie zdążyłam prawie nikomu z Polski życzeń złożyć. Ledwo w ogóle troszkę czasu znalazłam, żeby do domu zadzwonić :) [W ogóle wiem, że za dużo „w ogóle” używam, ale wybaczcie, proszę… nie chce mi się już zmieniać]. Ale (księża rodem z Tarnowa i okolic wstawiliby w tym miejscu urocze słówko dość) nie narzekam, bo po to tutaj przyjechałam, żeby mieć co robić. I dość jestem zadowolona :) A w ogóle scenkę przydałoby się jeszcze z tydzień poćwiczyć, więc zobaczymy, jak to jutro wyjdzie, ale atmosfera, jaka panuje wśród naszej dwunastki aktorów, jest niepowtarzalna. Oni też tam dziś byli całe popołudnie i wieczór. Jakoś ufam, że sobie jutro poradzą…

I chyba w tym momencie zakończę. Jeśli chodzi o życzenia, to dołączam się do życzeń Diakonii Misyjnej :) Niech Jezus, na nowo przyjęty do serca, przyniesie POKÓJ! Dobrej nocy!
Magda

25.12.2009

Życzenia :)

Niech Nowonarodzony Jezus obdarzy Cię sercem tak prostym, jak ma małe dziecko! W swojej prostocie zaufaj Jemu tak mocno, by wszyscy naokoło myśleli, że jesteś wręcz naiwny(a)! :)
Niech Cię Pan obdarzy łaską szaleństwa, byś potrafił(a) zrezygnować z siebie dla Boga! Niech czas Świąt przypomni Ci, że delikatny Chrystus, który przyszedł na nasz świat jako niewinne dzieciątko; pozostał w jeszcze delikatniejszej Kruszynie Chleba!!! Życzę Ci, by grono rodzinne było tylko miłym dodatkiem wspólnego przeżywania BOŻEGO NARODZENIA!!! :D

Diakonia Misyjna

11.12.2009

Spotkanie sponsorów dzieci z Kenii

Witajcie!
W najbliższą niedzielę 13.12.2009 o godz. 12 w budynku przy katedrze św. Floriana w Warszawie (w pomieszczeniach Fundacji Ruchu Światło - Życie), odbędzie się pierwsze spotkanie rodziców adopcyjnych dzieci z Kenii. Adopcja działa już rok, adoptowanych jest 47 dzieci.



W programie:
- zapoznanie się;
- modlitwa;
- pokaz slajdów z Kenii z komentarzem;
- odpowiedzi na Wasze pytania;
- różaniec misyjny.

Do zobaczenia,
Kasia Januszewska

Misyjna modlitwa

Troska o misje powinna wyrażać się przede wszystkim w modlitwie. Nic w tym zdaniu odkrywczego, jest to prawda, fundament, choć czasami na wypowiadaniu tego zdania kończy się nasze zaangażowanie, nasza odpowiedzialność. Z tym większą radością wklejam ogłoszenie oazy kieleckiej, która tak konkretnie i hojnie troszczy się o misje. Doświadczyliśmy tej hojności także w sferze materialnej za co bardzo dziękujemy.
m.

Diakonia Jedności na spotkaniu 25.11.2009 wyszła z inicjatywą, aby oazowicze w ramach wsparcia misji oprócz jej finansowego aspektu (każda kolekta na dniu wspólnoty przeznaczona będzie na potrzeby misji) wsparli misje modlitwa w postaci godzinnej adoracji. W referacie oazowym znajduje się lista adoracji. Spróbujmy, aby każdego dnia przynajmniej jeden oazowicz poświęcił swój czas (1 godzina) na adoracje Najświętszego Sakramentu w kościele bądź Krzyża w domu. I tak rozpoczynamy naszą inicjatywę w następującym porządku, zaczynając od 1 niedzieli Adwentu:
ciąg dalszy
07.12 - Monika Jakubczyk godz. 10.00
08.12 - Katarzyna i Tomasz Radek godz. 22.00
09.12 - Magdalena Cedro
10.12 - Małgorzata Krajna godz.10.00
11.12 - Helena Kozieł godz.23.00
12.12 - Maria Wajnberger godz.5.30
13.12 - Monika i Piotr Kwapisz
14.12 - Aneta i Zbigniew Góreccy
15.12 - Dorota i Wojciech Litwińscy
16.12 - Elżbieta i Włodzimierz Rybczyńscy
20.12 - Elżbieta Marcinkowska
C.D.N.
Wkrótce dalsza część listy
Osoby chcące w ten sposób wesprzeć dzieło misyjne proszone są o zapisywanie się na liście adoracji w referacie oazowym. tel 41-368-05-04 lub Mailem slawsc@wp.pl Podajemy imię i nazwisko oraz dzień w którym możemy adorować oraz godzinę jeśli jesteśmy wstanie ją określić. Lista jest codziennie aktualizowana, prosimy wybierać wolne terminy w których nie ma jeszcze adoracji.
ZAPRASZAMY DO WŁĄCZENIA SIĘ W TO DZIEŁO WSZYSTKICH OAZOWICZÓW I SYMPATYKÓW

6.12.2009

Mikołajki


Szczęść Boże!
Zrobiłam sobie postanowienie adwentowe, że będę częściej pisać na bloga (za to mam nadzieję, że krócej:) Ot, chciałabym po prostu podzielić się kilkoma wrażeniami z adwentowego czasu, który właśnie przeżywamy. A dzieje się jak zawsze wiele. Młodzież przychodzi prawie codziennie wieczorami na próby Scenki Bożonarodzeniowej. Siostra Weronika zajmuje się scenką, ale mówi, że im samym tak zależy i z takim zaangażowaniem i pomysłami do tego podchodzą, że nie musi wiele reżyserować. Mają co prawda problemy z dyscypliną, ale to ogólny problem tutaj, zwłaszcza u chłopców… Tak więc na Święta zobaczymy wyniki :) Mnie jeszcze nigdy nie udało się podejrzeć żadnej „repeticji”, bo zawsze akurat mam zajęcia.

Ministrantów ogólnie w weekend przepełniała radość, ponieważ wrócił z Włoch ukochany przez nich „aciec Piotr”, który jest tutaj proboszczem (tu na kapłana mówi się „ojciec”; podoba mi się to określenie, a myślę, że w przypadku niektórych ministrantów wyraża jeszcze coś głębszego, niż tylko tytuł). Misza i Sasza wyglądali przyjazdu księdza ze szczególnym wytęsknieniem, ponieważ mieli otrzymać obiecane alby lektorskie. I z jaką dumą je przywdziali! Tutaj jest troszkę inny strój niż w Polsce: białe alby i stuły w kolorach ornatu księdza na dany okres liturgiczny, przewiązane na biodrach. Robi wrażenie!
A ksiądz uczył się przez miesiąc języka włoskiego w okolicach Mediolanu, czego efekt widać było już dziś na Mszy Świętej – kazanie było po włosku, a nie po angielsku, jak wcześniej. Chyba się naszym włoskim parafianom podobało, bo była cisza jak makiem zasiał…

Wczoraj pojechałam z siostrą Filipą do jednej z ubogich rodzin, które odwiedza. Jest wiele takich osób, którym Kościół tutaj pomaga. W Atyrau pracuje wielu obcokrajowców, między innymi Amerykanów, którzy często przynoszą do parafii różne dary, nowe lub używane. Parafia przekazuje to dalej oraz wspiera wiele osób z własnych środków. Oprócz tego działa organizacja charytatywna, założona przez tutejszych Włochów, którzy zbierają środki materialne i przydzielają stałe wsparcie dla ubogich parafian lub uczącej się młodzieży.

Rodzina, u której byłyśmy, znajduje się w tragicznej sytuacji. Na zdjęciu można zobaczyć mały domek, w którym na dwóch pokojach i kuchni żyją: mężczyzna z zanikiem mięśni, leżący w łóżku od 12 lat, jego jakby żona (20-letnia dziewczyna, która po wyjściu z domu dziecka zaczęła się nim opiekować), czworo dzieci i jeszcze siostra żony z mężem (też po wyjściu z domu dziecka nie miała się gdzie podziać – bardzo często taki los spotyka wychowanków sierocińców). [Jeśli chodzi w ogóle o zdjęcia, to dostałam je od siostry – kiedyś zrobiła dla dokumentacji, ale tak to raczej nie fotografuje – krępujące dla wszystkich] Jedno dziecko jest około półroczne, ale dzieci nie widziałyśmy, bo spały (byłyśmy tam przed 11 rano, ale te dziewczyny dopiero wstały, żeby nam otworzyć…). A co im przywiozłyśmy? Dwie szyby (ano przyda się na zimę mieć szyby w oknach…:), zabawki i lekarstwa (bo podobno wszystkie dzieci przeziębione). Z wyjazdu wracałam oczywiście przygnębiona. Chyba mało biedy w życiu widziałam. A w tym rejonie takich domków było „mnoga”… Siostra mówi, że identycznie wygląda Ukraina, gdzie spędziła 5 lat. Może to nic nadzwyczajnego – ubóstwo jest wszędzie, nawet w najbogatszych państwach. Ale jeśli będziemy się posługiwać tylko takimi ogólnikami, łatwo możemy się zobojętnić na cierpienie innych. Kiedy nagle zobaczymy biedę w całej okazałości, na wyciągnięcie ręki, łatwiej dojrzeć też CZŁOWIEKA, który potrzebuje pomocy. Nie wszystko da się wyjaśnić prostymi stwierdzeniami: „sami sobie winni”, „każdy sobie rzepkę skrobie”, „nam też nie jest łatwo”… Dzieci z domów dziecka, rodzin patologicznych i ludzie chorzy nie są sami sobie winni. To, że nam się lepiej wiedzie, niż innym, też nie jest bynajmniej naszą zasługą. Dawać jałmużnę ze wszystkiego, co nam zbywa…














A przyszedł do Was Mikołaj? Ja aż oczy ze zdziwienia przecierałam, kiedy zobaczyłam paczuszkę, powieszoną na klamce! :) Siostry maczały w tym palce, rzecz jasna… :)
Tutaj zwyczaj obdarowywania na wspomnienie św. Mikołaja jest nieznany, ale małe słodkie akcenty były. Mi udało się przeprowadzić kilkuzdaniową katechezę o tym świętym biskupie dla 7-8 małych chłopców, którzy zadzwonili po południu do drzwi tak po prostu, żeby się przywitać. To tyle na dziś! Życzę udanego kolejnego tygodnia Adwentu! Magda

3.12.2009

Misyjnie na oaza.pl

Dzisiaj na stronie krajowej Ruchu zrobiło się bardzo misyjnie, nie chcę powiedzieć, że to wyjątek, gdyż Wiola i Agnieszka wytrwale umieszczają informacje z życia Kościoła poza granicami Polski. Grudniowe nagromadzenie misyjnych tematów na pewno nie jest przypadkowe, bo właśnie dzisiaj wspominamy jednego z głównych patronów misji w Kościele św. Franciszka Ksawerego. Zachęcam więc do lektury artykułu o tym wspaniałym misjonarzu Azji oraz modlitwy za jego wstawiennictwem. Tutaj

Drugi link prowadzi do historii ks. Jarosława pracującego od wielu lat w krajach leżących na wschód od Polski, czyta się jednym tchem, zajrzyjcie sami.
Polecam: www.oaza.pl
Marcin

2.12.2009

Grudzień i "PIM"

Aby w Boże Narodzenie narody ziemi uznały w Słowie wcielonym światłość oświecającą każdego człowieka, a kraje otwarły drzwi Chrystusowi, Zbawicielowi świata.
Posłuchaj, co na ten czas przygotowały Papieskie Dzieła Misyjne.

Przy okazji:

Cyprian Kamil Norwid
Krzyż i dziecko

- Ojcze mój! Twa łódź
Wprost na most płynie-
Maszt uderzy!...wróć...
Lub wszystko zginie.

Patrz! Jaki tam krzyż,
Krzyż niebezpieczny...
Maszt się niesie w-zwyż,
Most mu poprzeczny-

- Synku! Trwogi zbądź!
To znak-zbawienia;
Płyńmy! Bądź co bądź-
Patrz jak? się zmienia...

*

Oto - wszerz i w-zwyż
Wszystko, toż samo.
- Gdzież się podział krzyż?

*

- Stał nam się bramą.