20.11.2006

Jezusowa niespodzianka.


Codziennie rano biegniemy do szpitalnej kapliczki na Msze św.
A po mszy mam w zwyczaju chodzić do Martina, zobaczyć jak sie miewa.
Tak tez dziś uczyniłam. Dzień wcześniej czuł sie bardzo źle, miał wysoką gorączkę - przy AIDS to normalka, dziś lepiej a jutra nie wiadomo czy dożyjesz.
Zmieniłam mu więc pościel, bo akurat na dyżurze była jakaś miejscowa pielęgniarka, ( tam jakoś nikt nie ma wyczucia, ze jest granica użycia jednej zmiany pościeli po przekroczeniu której już spać się nie powinno... Tak więc zakasałam rękawy, coby Martinowi spało sie lepiej...
Obawiałam sie chyba nawet ze to jego ostania noc....
tak więc rano po mszy zaglądam do pokoju Martina, patrzę a on siedzi na łóżko, a obok stoi ksiądz i udziela mu Komunii św.
Zdziwienie mnie ogarnęło, bo jestem tu już trochę, a wcześniej nigdy u Martina księdza nie spotkałam.
Dyskretnie więc pokłoniłam się Panu Jezusowi...
ale tak jakoś dziwnie się poczułam, bo wczoraj tu gdzie ścieliłam Martinowi łózko, w tym brudzie i smrodzie... stał Pan Jezus!
Chyba pierwszy raz w życiu, tak namacalna i konkretna była obecność Jezusa w drugim człowieku.