27.09.2006

Miękka Muzungu

Wybrałam się dziś poza szpital do mini miasteczka.
Bardzo lubię takie wyprawy, bo zawsze jest nadzieja na jakąś chociaż minii przygodę :)
Z zambijską siostrą i Stevenem - naszym kierowcą - bardzo pracowitym i porządnym facetem, jak na tamte realia - wyjątkiem) pojechałyśmy załatwiać interesy do szkoły podstawowej po sąsiedzku (tj. ok 2 godziny samochodem).
Ach te widoki po drodze, jeszcze jest sucho, więc póki co pola i drzewa wypalone słońcem, poziom w rzece niezbyt wysoki, ale i tak jest cudownie i pięknie. Wypatrywałam słoni, ale niestety gdzieś się pochowały.
Droga mimo ze w straszliwym upale, minęła miło, bo jeszcze nie przestałam się wszystkim zachwycać :) co Afrykańczyków wprawia w wielkie zdumienie.
Siostra udało się do dyrektora szkoły, który urzędował w takiej małej komórce, a ja udałam się do dzieciaków.
Niewątpliwie biały człowiek - zwany przez nich Muzungu - jest nie lada okazem. Biali nie są stałymi bywalcami tego regionu, więc moja obecność była czymś bardzo egzotycznym - jak się okazuje nie tylko dla mnie :)
Ponieważ to dzieciaki szkolne, to troszkę po angielsku z nimi mogłam pokonwersować. Nawet uczyłam ich Jestem mały jak palec, jestem mały jak mrówka, ale proszę cię Panie wejdź do mojego serduszka."
W trakcie nauki piosenki, dzieci które otoczyły mnie ze wszystkich stron,
odkryły coś bardzo dla nich istotnego! Jeden do drugiego dotykając moją rękę powiedział: "Patrz, ale ona ma mięciutką skórę" :)
I tym sposobem wszystkiego dzieci zaczęły sprawdzać. Cóż to było dla mnie za doznanie :) No i nawet już nie byłam taki Muzungu (biały) tylko bardziej Czerwony :)

Zaambi wreszcie w Zambi.

Machoma bwanji! Dzień dobry!

Po wielkich bojach, trudach trwających do ostatniej chwili - szczęśliwie dotarłam.
Siostry odebrały mnie z lotniska.
Nie wiem czy któraś z Sióstr pamięta ile razy zadałam pytanie :
Czy ja naprawdę jestem w Zambii?
ale wierze im na słowo, ze jestem, choć nadal nie mogę uwierzyć.
Jest pięknie, i jeszcze słonecznie, bo do pory deszczowej jeszcze troszkę czasu.
A temperaturki? żyć nie umierać!
Na słońcu jest powyżej 50 stopni, w domu w dzień ok 45,
wieczorem – przyjemny chłód – jedyne 35 stopni!

Ale ja doskonale znoszę te upały. Pot sie leje strugami, ale czuje sie świetnie. To tyle o afrykańskiej pogodzie!

A teraz obowiązki: moją misją ma być nauczenie Elias'a jak obsługi excela, bo to księgowy :). Oraz przeszkolić z zakresu administracji biurowej. Jak utrzymać porządek w biurze, jak nie zginać w tonie papierów! Zapowiada sie ciężki kawałek chleba.

Żeby mieć prąd muszę pedałować na takiej maszynce, więc na dziś już kończę bo troszkę się już zmęczyłam :)