12.01.2008

Białoruś - żywy Kościół (świadectwo)

Pierwsze pragnienie wyjazdu na Białoruś zrodziło się we mnie w kwietniu, gdy Maciek Ż. nawiązał kontakt z ks.Irkiem. Ale było to chwilę po wyborach u nich; zamieszki, protesty.. jednym słowem- nieciekawie, dlatego wtedy się nie zdecydowałam..

Bardzo żałowałam, że sprawy na uczelni uniemożliwiły mi również listopadowy wyjazd, ale gdy usłyszałam świadectwo Agnieszki po jej powrocie z Mińska


( http://oaza-diakoniamisyjna.blogspot.com/2007/12/c-ja-mog-doda-biaoru-cd.html ) , nawet się nie zastanawiałam – wiedziałam, że za miesiąc ja tam będę. :)

Pomimo licznych przeciwności, trudności i wątpliwości, udało mi się pojechać. Przed wyjazdem bardzo odczuwałam, jak komuś zależało na tym, żeby mnie zniechęcić. Ale też przekonywałam się, że to Bóg nas posyła i chce tam naszej obecności.

Ma miejscu okazało się, że plany się trochę pozmieniały i że nie będzie to typowa Oaza Modlitwy i przeżywanie kroku „Słowo Boże”, tylko rekolekcje prowadzone przez Odnowę w Duchu Świętym– modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne.
„Ale jak to?! Przecież pół roku temu, na seminarium Odnowy było takie coś.. Ja chcę zwykły, „nasz” OM..
Wiecie: „myśmy się spodziewali!”
Ale wierzyłam w to, że Pan przygotował dla mnie coś niezwykłego, tylko muszę na to poczekać.. kto, jak kto, ale On wie co robi JKolejna lekcja i pokory.. (ojj... lekcji pokory to ja tam miałam dużo ;)
Gdy skończyła się modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne, ks.Andrzej zapowiedział następną część.. modlitwa o uzdrowienie fizyczne.
...
Z wyjątkową wiarą podeszłam do tej modlitwy... i dla mnie była ona niezwykła... aż brak mi słów, by opisać, co wtedy się ze mną działo, co wtedy czułam...
Gdy ks. skończył się nade mną modlić, popłakałam się jak dziecko..
...
Bardzo uwierzyłam w moc tej modlitwy.
i ufam.
i czekam na owoce.
z nadzieją:)

Wróciłam zachwycona i bardzo podbudowana tamtejszym Kościołem, tamtymi ludźmi.
Czym mnie tak urzekli?
Przede wszystkim tym, że jest to naprawdę żywy, radosny i odradzający się Kościół!
Ci ludzie szukają Boga, oni chcą Go spotkać, doświadczyć! W czerwonym kościele w tygodniu było po 6-8 mszy, w niedzielę 10! Ilekroć przechodziliśmy przez kościół (a zdarzało się to kilka razy dziennie) to w tym kościele byli ludzie- modlili się, przygotowywali się do mszy, albo po prostu słuchali kolęd...
A w noc sylwestrową kościół był pełen!! Setki ludzi, zamiast bawić się, oglądać fajerwerki, wolały przyjść do kościoła, by się wspólnie pomodlić

Po wieczornej mszy kapłani stają przed ołtarzem, a wierni kolejno do nich podchodzą i proszą o modlitwę wstawienniczą w danej intencji.. jakie kolejki się ustawiają! Byłam w szoku! A gdy na mszy jest oaza, to po modlitwie ks.Irek kieruje te osoby do poszczególnych animatorów na krótką rozmowę ewangelizacyjną J Czyż to nie piękne? Ludzie, którzy mają problem, najpierw otrzymują modlitwę, a za chwilę najpiękniejsze słowa pocieszenia – Bóg Cię kocha!


A jeśli chodzi o samą wspólnotę.. to ona również jest niezwykła! Wprawdzie z samą wspólnotą nie mieliśmy zbyt wiele do czynienia, ale co zauważyłam: oni żyją jak rodzina. Oaza gromadzi ludzi w różnym wieku (9-80?), ale dla nich ta różnica wieku nie ma znaczenia. Razem się modlą, razem śpiewają, razem się bawią w noc sylwestrową!
I dla nich bardzo ważne jest poczucie wspólnoty: każdą modlitwę przed posiłkiem kończą, trzymając się za ręce, słowami: „Jezus jest z nami przy tym stole”
zaś po posiłku: „Dobrze, że jesteście!”
A jak bardzo są oni otwarci! Bez żadnych oporów przyjęli nas do siebie, dzielili się z nami czym mieli.. I kazali nam koniecznie jeszcze do nich przyjechać!
Wspólnota codziennie gromadzi się na Mszy, codziennie podejmuje na niej posługi..
Podczas Modlitwy Pańskiej na mszy również wspólnota trzyma się za ręce, aż do znaku pokojuJ
Ci ludzie mają w sobie tak wiele radości i mocy, która zaraża :)
Ach! Dużo mogłabym jeszcze napisać, ale.. to z założenia miało być krótkie.
Na koniec dodam tylko, że dla tych ludzi – zarówno dla wspólnoty, jak i dla wiernych spoza oazy, obecność nas – młodych ludzi z zachodu ;) jest bardzo ważna.. Oni czekają na nas, na nasze świadectwo...

Elwira.

Brak komentarzy: