
Po mszy św i świątecznym obiedzie pojechaliśmy na drugi koniec miasta. Miał się tam odbyć bożonarodzeniowy koncert dla stowarzyszenia Niemców i pośród innych wykonawców miał także występować chór rosyjski z naszej parafii i ja też miałam tam zagrać Ave Maria i kilka kolęd.
Przyjechaliśmy na miejsce przed 15.30, koncert miał się zacząć o 16, mogłyśmy więc z Olgą Augustowną przegrać utwory. I tu pierwszy zonk: w sali koncertowej było tak niska temperatura że po 10 min grania nie czułam w dłoni smyczka, palce skostniały, a każde przesunięcie po zimnych strunach wywoływało ból. Gdybym się chociaż ubrała na te warunki, a nie jak na koncert: w spódniczke, bluzeczkę i półbutki... Zonk drugi: o 16 kiedy powinien zaczac sie koncert wciąz nie była znana kolejnosc wykonawców. Zonk trzeci: o 16.15 wyszła na scenę pani i ogłosiła, że są problemy techniczne, w związku z czym koncert się opóźni...

Suma sumarum, koncert rozpoczął się o 17.15...

w zasadzie przez dwa miesiące pobytu w Kazachstanie powinnam się była przyzwyczaić, że tu na wszystko trzeba być przygotowanym, i niczemu nie trzeba się dziwić. Na przykład temu, że ludzie w sklepie zazwyczaj nie używają słowa "przepraszam". Po prostu idą prosto na ciebie i napierają na ciebie, dopóki się nie przesuniesz.

Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz