17.04.2008

Ukraina - Miodzio, czyli o Oleszkowcach

Ze wszystkich miejsc, do których jeździmy, najbardziej podoba mi się w Oleszkowcach. Już na samą myśl o tym, że jedziemy do Oleszkowiec, moje serducho napełnia radość. Na miejscu ta radość jest o wiele większa, gdy widzę dzieci stojące przed kościołem i oczekujące na nasz przyjazd. Gdy przyjechałyśmy na 1. spotkanie, dziewczynki z mojej grupy wręczyły nam maleńkie, ale urocze bukieciki kwiatków. Niezwykle miłe było to powitanie. :) Dzieci zabierają nam wszystko, co niesiemy – torby, komputer, jakieś pomoce do spotkań, żebyśmy nie musiały dźwigać ;)
Ja zajmuję się Dziećmi Bożymi.
Mam w grupie 6 chłopców (Andriej, Pawlik, Roma, Wadim, Serioża, Artiom) i 3 dziewczynki (Tonia, Olja i Jana). Trochę mało oazowe proporcje ;) Straszne przylepki z nich;) Gdy po spotkaniach (w tym samym czasie Aga i Tereska mają spotkania OND) wspólnie się bawimy, dzieci niemalże się biją o to, kto będzie w parze ze mną, a kto z Agnieszką;)
2 tygodnie temu po mszy, dzieci i młodzież wystawiali scenkę o Zmartwychwstaniu. Większość z nich pierwszy raz w życiu brało w czymś takim udział. Całkiem nieźle wyszło, babuszki płakały ;) w najbliższą niedzielę zagrają w naszym kościele.
Ciekawym doświadczeniem jest jazda do Oleszkowiec. Jechaliście kiedyś samochodem osobowym w 10 osób, z 11. przyklejoną na tylnej szybie?
Albo z 11-letnim kierowcą? :)
Przed naszym przyjazdem ksJarek ostrzegał nas, że tutaj „błoto jest takie, jakiego nigdzie w Polsce nie znajdziecie, podolskie czarnoziemy w porze mokrej (czyli na wiosnę i jesienią) są niepowtarzalne”. Wczoraj miałyśmy okazję się o tym przekonać. Gdy wracaliśmy z Oleszkowiec, okazało się, że jest nas trochę za dużo, by zmieścić się do naszego samochodu, dlatego poszliśmy z buta. Było już ciemno, więc nawet nie widzieliśmy po czym idziemy. Czuć było tylko, że zatapiamy się w czymś miękkim i śliskim. Pod górkę to ciężko było się wdrapać, za to z górki... nie sądziłyśmy, że jeszcze w tym roku pojeździmy na „nartach” :D a niektórzy to nawet na jabłuszku zjechali... tzn. bez jabłuszka ;D
Efekty naszego spaceru możecie podziwiać poniżej :)
Elwira.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.