28.12.2010
Być, aby słuchać
Od czego zacząć, chyba od tego co mi ostatnio musiał przypomnieć
spowiednik podczas rekolekcji adwentowych: Pan Bóg mnie powołał
tutaj z moimi zaletami i wadami, z moją wrażliwością, nieśmiałością
i wszystkim co we mnie jest. Kazachstan jest wpisany w moją historię
zbawienie i ja jestem wpisana w historię zbawienia Kazachstanu i tej
parafii. Jest to trudne, bo owoców i efektów pracy nie widać. To znaczy
ja patrzę na pracę innych ludzi, to co zostało zrobione przez te lata i
wiedzę, że parafia się rozwija, coraz więcej ludzi zaczyna wierzyć. I
serce się raduje.
Ja pracuj w świetlicy z dziećmi w wieku szkolnym, jest to prosta praca:
robimy różne rzeczy z papieru, wycinamy, kleimy, tworzymy z masy solnej. W
czasie adwentu robiliśmy anioły, gwiazdy, są to chwile, podczas których
można mówić o wierze, wyjaśniać, odpowiadać na pytania, modlić się
i zostawiać możliwość działania Bogu. Niektórym mamom tak się
podobają nasze prace, że też się włączają. Wtedy pojawiają
się pytania dlaczego mając pracę w Polsce, dom, swoje zajęcia
przyjechałam do Atyrau. To też jest moment świadectwa, opowiedzenia o
Bogu. Praca z dziećmi jest dla mnie też czasem słuchania, te dzieci
noszą w sobie wiele historii i często nie mają komu ich opowiedzieć
więc powierzają je mi. Słuchanie jest tym, co mogę z siebie dać nie
tylko dzieciom, ale i dorosłym, którzy dzielą się ze mną swoimi
troskami. Bycie z ludźmi i modlitwa za nich to chyba jest najważniejsze.
Dlatego chodzę na różne spotkania prowadzone dla młodzieży,
katechezy, chóry.
Na razie to tyle. Potrzebuję modlitwy o mądrość i roztropność.
Sylwia
24.12.2010
8.12.2010
Przypadek?
Dzień niby zwyczajny, jak każdy inny w ciągu roku. Na te słowa ktoś w kącie cicho protestuje. Przecież to 8 grudnia! Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny! Inny zapytał: No, ale co w tym nadzwyczajnego? Święto, jak święto. Wiele ich przecież mamy.
Czasem sobie myślę, jak ja właściwie przeżywam „wydarzenia kościelne” na przestrzeni całego roku. Czy moje świętowanie to tylko tradycje, posprzątane mieszkanie, suto zastawiony stół i wymarzony odpoczynek? Czy ograniczam się tylko do tych najważniejszych Świąt, zapominając nawet o prawdziwym świętowaniu Niedzieli?
Zaledwie kilka dni temu szczególnie omadlaliśmy Kościół na Wschodzie. Dziś znów mamy okazję do szczególnego wsparcia potrzebujących, tym razem z całego świata.
8 grudnia. Ten dzień Maryja wybrała sobie, abyśmy my jeszcze więcej łask otrzymali od Jej Syna! Matka Boża, objawiając się pielęgniarce Pierinie Gilli we Włoszech, w Montichiari, w święto Niepokalanego Poczęcia, 8 grudnia 1947 r. powiedziała:
Czasem sobie myślę, jak ja właściwie przeżywam „wydarzenia kościelne” na przestrzeni całego roku. Czy moje świętowanie to tylko tradycje, posprzątane mieszkanie, suto zastawiony stół i wymarzony odpoczynek? Czy ograniczam się tylko do tych najważniejszych Świąt, zapominając nawet o prawdziwym świętowaniu Niedzieli?
Zaledwie kilka dni temu szczególnie omadlaliśmy Kościół na Wschodzie. Dziś znów mamy okazję do szczególnego wsparcia potrzebujących, tym razem z całego świata.
8 grudnia. Ten dzień Maryja wybrała sobie, abyśmy my jeszcze więcej łask otrzymali od Jej Syna! Matka Boża, objawiając się pielęgniarce Pierinie Gilli we Włoszech, w Montichiari, w święto Niepokalanego Poczęcia, 8 grudnia 1947 r. powiedziała:
„Życzę sobie, aby mnie czczono jako Maryję Róże Mistyczną, Matkę Kościoła.
Życzę sobie, aby każdego roku w dniu 8 grudnia, w południe miała miejsce Godzina Łaski dla całego świata.
Dzięki modlitwie zanoszonej w tej godzinie ześlę niezliczone łaski dla duszy i ciała. Będą liczne nawrócenia.
Pan Mój, Boski Syn Jezus okaże wielkie miłosierdzie jeżeli dobrzy ludzie będą się modlić za swych grzesznych braci.
Ci, którzy nie mogą przyjść do Kościoła, niech modlą się w domu.
Jest moim życzeniem, aby ta Godzina Łaski była praktykowana na całym świecie.
Wkrótce ludzie poznają wielkość tej Godziny Łaski.”
4.12.2010
XI "Dzień modlitwy za Kościół na Wschodzie"
W najbliższych dniach pamiętajmy także o modlitwie za naszych wolontariuszy i misjonarzy!
30.11.2010
Relacje z Oazy Modlitwy Diakonii Misyjnej
Powstały dwie relacje z naszej oazy modlitwy: wersja męska i kobieca:) Zamieszczam obydwie, abyście mieli pełne spojrzenie, pełnię poznania:)
Słuchać, aby czynić
Aby czynić uczniów ze wszystkich narodów najpierw samemu trzeba być uczniem Chrystusa, a to oznacza każdego dnia słuchać Pana. W naszej posłudze nie mamy bowiem pełnić swojej woli czy realizować swoich osobistych ambicji, ale odpowiadać na głos Pana i rzeczywiste potrzeby Kościoła. Właśnie dlatego członkowie Diakonii Misyjnej zebrali się w dniach 12-14 XI w Warszawie, by w czasie Oazy Modlitwy zgłębiać temat roku realizowany w Ruchu Światło-Życie i poprzez to rozeznawać dalsze kroki i plany odnośnie posługi diakonii.
11.11.2010
Po Kazachstanie
Właśnie minął miesiąc, od kiedy wróciłam z Kazachstanu do Polski… A do napisania na bloga zabieram się od ok. 3 miesięcy, od zakończenia obozów rekolekcyjnych dla dzieci i młodzieży. Nie miałam siły… a może to po prostu dobra wymówka. Bo teraz akurat fizycznie też nie mam siły, bo od wczoraj leżę w łóżku – pierwszy raz od „niepamiętamkiedy” chora. Zwykłe przeziębienie… ale też Pan Bóg przez takie znaki mówi.
Ale co chciałabym napisać? Jak podsumować ten rok, być może najważniejszy w moim życiu, w kilku akapitach? Ciężko mi było opuścić Atyrau, które prawdziwie stało się moim domem.
Niedawno znajomi z Domowego Kościoła poprosili mnie, żebym powiedziała świadectwo z pobytu w Kazachstanie. Wystraszyłam się. Do tej pory, z kimkolwiek się spotykałam, opowiadałam, jak tam było itp., pokazywałam zdjęcia, pamiątki… W ten sposób łatwiej. Ale dać świadectwo? Jeszcze oparte na haśle roku: „Słuchać Pana”. Dzień przed tym spotkaniem zwierzyłam się komuś, że mam mówić świadectwo o tym, jak słuchałam Pana Boga w Kazachstanie i za bardzo nie wiem, co powiedzieć, i ta osoba powiedziała bez wahania: „Powiedz, że był słaby zasięg!”. Bardzo mi się to spodobało, bo to oddaje niesamowicie kazachstańskie realia. Przynajmniej z mojej perspektywy. Kiedy rok temu opuszczałam Polskę, byłam przepełniona ufnością wobec Pana Boga, bardzo odczuwałam Jego opiekę i obecność i we wszystkim widziałam Jego znaki, które mnie prowadziły. Również do decyzji o wyjeździe. Ale w Atyrau znalazłam się na pustyni (i dosłownie, bo to miasto położone na półpustyni i w przenośnym sensie, bo zaczęłam odczuwać duchową suszę…). Pan Bóg jakby się schował, nie dawał mi odczuwać Jego miłości. Myślę, że chciał mnie wypróbować, czy bez kwiatków i cukierków z Jego strony pójdę nadal tą samą drogą. I jeszcze jedno. Dał mi też wielką lekcję pokory (której zresztą na pewno jeszcze nie koniec!:) – dziś o wiele lepiej rozumiem, że sama z siebie NIC NIE MOGĘ! Nawet nie jestem w stanie kontrolować mojego „chcenia i niechcenia”. To, że wcześniej mi się zawsze „chciało” – nie jest w najmniejszym stopniu moją zasługą. Ot, chociażby to, że na początku mi się chciało pisać długie posty, a w którymś momencie zauważyłam, że mi się nie chce, choć powinnam… Zrozumiałam, że jeśli się cokolwiek udaje w życiu, to jedyną Osobą, której należy się podziękowanie, jest Pan Bóg. Gdyby nie Jego łaska i błogosławieństwo, „daremne jest nasze wstawanie przed świtem i przesiadywanie do późna w nocy”! Moje talenty mogą okazać się zupełnie bezużyteczne, jeśli w moim sercu pojawi się zniechęcenie, lenistwo, poczucie bezradności i bezsensu działania.
Z Kazachstanu wróciłam zadowolona i spełniona, ale dość wyczerpana i… pusta. Czułam wewnętrzną pustkę. Najpierw dwa tygodnie potrzebowałam na regenerację sił w domu: porządne odespanie zaległości i nacieszenie się rodziną i znajomymi. Ale dalej musiałam napełnić się na nowo w relacji z Panem Bogiem. Byłam na rekolekcjach ignacjańskich, które były szczególnym czasem duchowych zmagań ale też łaski i obecności Pana.
Jeszcze jedno chciałam napisać. To, że słabo odczuwałam Bożą obecność w Kazachstanie, nie oznacza, że nie czułam Jego prowadzenia. Pan Bóg nigdy nie zostawia człowieka samego. Mówił do mnie przez osoby, które postawił na mojej drodze: Kapłanów, Spowiedników, Księdza Biskupa, Siostry zakonne. Jednym słowem – mówił do mnie przez Kościół. Bo On działa właśnie w Swoim Umiłowanym, Świętym Kościele!
I jeszcze jedno. Bardzo trafiają do mnie słowa z Księgi proroka Ozeasza: „I wyprowadzę ją na pustynię, by mówić do jej serca!”. Być może Pan Bóg dał mi doświadczenie pustyni, abym otworzyła przed Nim moje serce i stanęła w prawdzie!
I za to chwała Panu!
Magda
Ale co chciałabym napisać? Jak podsumować ten rok, być może najważniejszy w moim życiu, w kilku akapitach? Ciężko mi było opuścić Atyrau, które prawdziwie stało się moim domem.
Niedawno znajomi z Domowego Kościoła poprosili mnie, żebym powiedziała świadectwo z pobytu w Kazachstanie. Wystraszyłam się. Do tej pory, z kimkolwiek się spotykałam, opowiadałam, jak tam było itp., pokazywałam zdjęcia, pamiątki… W ten sposób łatwiej. Ale dać świadectwo? Jeszcze oparte na haśle roku: „Słuchać Pana”. Dzień przed tym spotkaniem zwierzyłam się komuś, że mam mówić świadectwo o tym, jak słuchałam Pana Boga w Kazachstanie i za bardzo nie wiem, co powiedzieć, i ta osoba powiedziała bez wahania: „Powiedz, że był słaby zasięg!”. Bardzo mi się to spodobało, bo to oddaje niesamowicie kazachstańskie realia. Przynajmniej z mojej perspektywy. Kiedy rok temu opuszczałam Polskę, byłam przepełniona ufnością wobec Pana Boga, bardzo odczuwałam Jego opiekę i obecność i we wszystkim widziałam Jego znaki, które mnie prowadziły. Również do decyzji o wyjeździe. Ale w Atyrau znalazłam się na pustyni (i dosłownie, bo to miasto położone na półpustyni i w przenośnym sensie, bo zaczęłam odczuwać duchową suszę…). Pan Bóg jakby się schował, nie dawał mi odczuwać Jego miłości. Myślę, że chciał mnie wypróbować, czy bez kwiatków i cukierków z Jego strony pójdę nadal tą samą drogą. I jeszcze jedno. Dał mi też wielką lekcję pokory (której zresztą na pewno jeszcze nie koniec!:) – dziś o wiele lepiej rozumiem, że sama z siebie NIC NIE MOGĘ! Nawet nie jestem w stanie kontrolować mojego „chcenia i niechcenia”. To, że wcześniej mi się zawsze „chciało” – nie jest w najmniejszym stopniu moją zasługą. Ot, chociażby to, że na początku mi się chciało pisać długie posty, a w którymś momencie zauważyłam, że mi się nie chce, choć powinnam… Zrozumiałam, że jeśli się cokolwiek udaje w życiu, to jedyną Osobą, której należy się podziękowanie, jest Pan Bóg. Gdyby nie Jego łaska i błogosławieństwo, „daremne jest nasze wstawanie przed świtem i przesiadywanie do późna w nocy”! Moje talenty mogą okazać się zupełnie bezużyteczne, jeśli w moim sercu pojawi się zniechęcenie, lenistwo, poczucie bezradności i bezsensu działania.
Z Kazachstanu wróciłam zadowolona i spełniona, ale dość wyczerpana i… pusta. Czułam wewnętrzną pustkę. Najpierw dwa tygodnie potrzebowałam na regenerację sił w domu: porządne odespanie zaległości i nacieszenie się rodziną i znajomymi. Ale dalej musiałam napełnić się na nowo w relacji z Panem Bogiem. Byłam na rekolekcjach ignacjańskich, które były szczególnym czasem duchowych zmagań ale też łaski i obecności Pana.
Jeszcze jedno chciałam napisać. To, że słabo odczuwałam Bożą obecność w Kazachstanie, nie oznacza, że nie czułam Jego prowadzenia. Pan Bóg nigdy nie zostawia człowieka samego. Mówił do mnie przez osoby, które postawił na mojej drodze: Kapłanów, Spowiedników, Księdza Biskupa, Siostry zakonne. Jednym słowem – mówił do mnie przez Kościół. Bo On działa właśnie w Swoim Umiłowanym, Świętym Kościele!
I jeszcze jedno. Bardzo trafiają do mnie słowa z Księgi proroka Ozeasza: „I wyprowadzę ją na pustynię, by mówić do jej serca!”. Być może Pan Bóg dał mi doświadczenie pustyni, abym otworzyła przed Nim moje serce i stanęła w prawdzie!
I za to chwała Panu!
Magda
4.11.2010
Oaza Modlitwy Diakonii Misyjnej
Słuchać Pana
Warszawa-Zacisze 12-14 listopada 2010
W tym roku szczególnie chcemy słuchać Pana, dlatego w piątek i sobotę podczas Oazy Modlitwy będziemy stawać wobec Słowa pokonując trzykrotnie drogę: wprowadzenie do medytacji, podczas którego będziemy wsłuchiwać się w komentarze egzegetyczne, teologiczne czy po prostu odkrycia i doświadczenia duchowe prowadzącego. Następnie na modlitwie staniemy wobec Pana, by mógł swobodnie mówić do serca, a na koniec dzielenie w grupach, czyli czas umocnienia, świadectwa, budowania wspólnoty. Pasterzem w tej wędrówce będzie ks. Przemek Krawiec SAC, oazowicz z krwi i kości, moderator prowincjalny oazy pallotyńskiej, a od września także opiekun Diakonii Misyjnej.
Wierzymy, że przejście drogą Słowa pozwoli nam w niedzielę z wiarą i odwagą stanąć wobec znaków czasu, decyzji i przyszłych działań Diakonii. Niedzielne przedpołudnie poświęcimy na dyskusję i wspólne planowanie.
PIĄTEK
18:00 Kolacja
19:00 Zapoznanie- pogodny wieczór
20:30 Wprowadzenie I
21:00 Modlitwa I
SOBOTA
7:30 Jutrznia
8:00 Śniadanie
9:15 Wprowadzenie II
10:00 Modlitwa II
10:45 Spotkanie w grupach
11:45 Świadectwo Magdy z Kazachstanu + kontakt z braćmi z innych krajów (skype)
13:00 Obiad
14.45 Wprowadzenie III
15:30 Modlitwa III
16.15 Spotkanie w grupach
17:00 Eucharystia
18:00 Kolacja
19:00 Spotkanie z misjonarzem
20:30 Modlitwa wieczorna
NIEDZIELA
7:30 Eucharystia z jutrznią
8:30 Śniadanie
9:45 Obrady czyli wizja, plany, zadania Diakonii Misyjnej
13:30 Obiad
diakoniamisyjna@gmail.com
Tel: 502621490
Koszt: 50 zł
26.10.2010
Dzieci z Laare czekają na rodziców adopcyjnych
Irene Karimi, adoptowana przez p. Katarzynę |
Vivian Muchui - trwa proces adopcji |
Antony Mugendi, adoptowany przez p. Jarka |
Irene Kiende |
Ann Kathure, adoptowana przez p. Bogumiłę |
Fridah Kawira |
Niuton Mutea, adoptowany przez p. Marzenę |
Boniface Mwenda, adoptowany przez p. Katarzynę |
Edwin Murimi, adoptowany przez p. Teresę |
Daina Gacheri, adoptowana przez p. Marka |
Nanis Gatwiri, adoptowana przez p. Annę |
Lilian Makena, adoptowana
przez p. Urszulę
|
Christopher Mwendia |
Stephen Mutetia
|
Judy Kamathi
|
Edward Kinoti
|
Shelly Kiende - trwa proces adopcji
|
Stella Kendi - trwa proces adopcji
|
Shadrack Kunja |
24.10.2010
84. Światowy Dzień Misyjny
Dzisiaj przeżywamy w Kościele niedziele misyjną i dlatego powinniśmy w modlitwie szczególnie pamiętać o wszystkich misjonarzach. Myślę, że każdy z nas spotkał w swoim życiu kogoś kto teraz głosi ewangelię poza Polską, wspomnijmy te konkretne osoby przed Panem.
Poniżej rozważania Benedykta XVI, które wygłosił podczas modlitwy Anioł Pański oraz zachęta do zapoznania się z tekstem orędzia na Światowy Dzień Misyjny.
Poniżej rozważania Benedykta XVI, które wygłosił podczas modlitwy Anioł Pański oraz zachęta do zapoznania się z tekstem orędzia na Światowy Dzień Misyjny.
Tydzień Misyjny 2010
Diakonia
Misyjna zaczęła tydzień misyjny od długo oczekiwanego spotkania z naszym ordynariuszem arcybiskupem
Henrykiem Hoserem.
Tak
szczęśliwie wiatr zawiał ze wschodu, że przybył również założyciel Diakonii ksiądz
Piotr Główka oraz oczywiście nasz nowy moderator ksiądz Przemek Krawiec SAC.
Ksiądz
Arcybiskup dzielił się z nami swoim doświadczeniem misji i odkrywaniem ich
znaczenia dla Kościoła. Nasz Ordynariusz podkreślał, jak ważne jest dobre
przygotowanie przede wszystkim językowe, do posługi misyjnej, przywołał kilka
historii ze swojej posługi misyjnej, oraz zwrócił również nam uwagę i
podkreślał znaczenie, grup takich jak nasza, które stanowią zaplecze modlitewne
dla wszystkich misjonarzy. Dzięki temu
możemy powiedzieć, że dostaliśmy małe orędzie na naszą dalszą posługę w naszej
diecezji.
Chcesz
dowiedzieć się więcej posłuchaj:)
21.10.2010
11.10.2010
Misyjny Biskup
21 lat na misjach w Rwandzie spędził nasz ordynariusz ks. abp. Henryk Hoser, a już 12 października o godz. 19 będziemy mogli się z nim spotkać i posłuchać o posłudze afrykańskiej.
Zaczniemy nieszporami o bł. Janie Beyzymie, który niemal całe życie spędził na Madagaskarze opiekując się trędowatymi, a później krótka prezentacja Diakonii Misyjnej i opowieść księdza biskupa, ale też oczekujemy wskazówek dla świeckich, dla naszego ewangelizacyjnego, misyjnego zaangażowania.
Sala kurialna przy katedrze św. Floriana, ul. Floriańska 3.
Zapraszamy!
Zdjęcie: deon.pl
Zaczniemy nieszporami o bł. Janie Beyzymie, który niemal całe życie spędził na Madagaskarze opiekując się trędowatymi, a później krótka prezentacja Diakonii Misyjnej i opowieść księdza biskupa, ale też oczekujemy wskazówek dla świeckich, dla naszego ewangelizacyjnego, misyjnego zaangażowania.
Sala kurialna przy katedrze św. Floriana, ul. Floriańska 3.
Zapraszamy!
Zdjęcie: deon.pl
28.09.2010
Idźcie!
W niedzielę słuchając pewnego popularnego radia katolickiego usłyszałem słowa Jana Pawła II, które przykuły moją uwagę. Oto fragment wspomnianego kazania:
Radek
Dobrze, iż poddajecie się tej władzy, jaka dana jest Chrystusowi "w niebie i na ziemi", Wy, drodzy bracia i siostry, którzy - za przykładem ojca Beyzyma i tylu innych - z ziemi polskiej wyruszacie do krajów misyjnych.
Ulegając tej miłości, którą Chrystus "do końca umiłował" tych, którzy byli "na świecie": wszystkich, przyjmujecie za swoje to ewangeliczne polecenie, jakie otrzymali pierwsi apostołowie: "Idźcie... i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego".
"Idźcie" - stańcie się sługami słowa Bożej Prawdy, szafarzami Bożych tajemnic, pionierami ewangelizacji.
"Idźcie" - i niech rośnie na polskiej ziemi zapał misyjny: to tchnienie żywego Boga, zew Krzyża i Zmartwychwstania.
"Idźcie" - zanosząc innym to, co jest tysiącletnią spuścizną Kościoła na ziemi polskiej. Dzieląc się z innymi.
"Kościół cały jest misyjny". Cały i wszędzie! Wy wszyscy, którzy nie podejmujecie posługi na terenach misyjnych - nie zapominajcie, że nasza własna, polska Ojczyzna wciąż potrzebuje nowej ewangelizacji. Podobnie jak cała chrześcijańska Europa. Po setkach lat - i tysiącleciach - wciąż na nowo! Cała Europa stała się kontynentem nowego wielkiego wyzwania dla Ewangelii. I Polska też.Przeczytaj cały - naprawdę wartościowy - tekst.
Radek
23.09.2010
I po wakacjach - po wakacyjnej pracy:)
Wy też pracujecie! I to pięknie! Jestem z Was na prawdę dumny za tę Mission: Oasis. Wielka sprawa! My też pracujemy mocno... Wakacje były szczególnie błogosławione przez Boga. Więc pracy było dużo. I dobrze.
20.09.2010
Sylwia w Kazachstanie!
„Dojechałam !!!” – tak rozpoczyna pierwszą wiadomość z Kazachstanu Sylwia Gastoł kolejna animatorka Ruchu Światło-Życie, która 13.09 wyruszyła na roczny wolontariat do Atyrau. Jest to już czwarta kazachska zmiana po Kasi i Natalii, Jowicie, Justynie i Przemku oraz Magdzie będącej jeszcze ostatnie dni w Atyrau.
30.08.2010
Mission: Oasis - Mission: Possible!!!
Niedziela, 25 lipca 2010. Słoneczne popołudnie w warszawskich Łazienkach. Wokół pomnika Fryderyka Chopina tłumy słuchaczy na ławkach, a jeszcze więcej wygodnie usadowionych na trawie. Na tle dźwięków mazurka z parku wyłania się malownicza grupa. Z daleka w oczy rzucają się Kenijczycy. Ksiądz Patrick, przed wstąpieniem do seminarium dobrze zapowiadający się siatkarz, w długiej białej koszuli z frędzlami i afrykańskimi zdobieniami. Śniadolicy Yaqoob i Naomi, ubrana w barwny, zwiewny strój zwany w Pakistanie shalwar kameez. Jola z Litwy, która dotarła jako jedyna z czteroosobowej grupy. Jasnowłose Mołdawianki, które do Polski jechały grubo ponad dobę, korzystając z kilku autobusów i pociągów, a granicę ukraińsko – polską pokonując pieszo. Nic więc dziwnego, że wzięły ze sobą tak mały bagaż. Wokół nich grupa Polaków, którzy udzielają im gościny w swoich domach na czas aklimatyzacji przed rekolekcjami. Brak jeszcze Chińczyków, którzy dolecą za dwa dni.
Siedząc na trawie po drugiej stronie stawu, czuję jak ciarki przechodzą mi po plecach, a wzruszenie uciska gardło. Są. Ludzie, których znałam do tej pory jedynie poprzez maile i smsy, stoją przede mną. Śmiały pomysł zorganizowania międzynarodowych rekolekcji w języku angielskim, który zrodził się w Diakonii Misyjnej na jesieni zeszłego roku, nabrał kształtów zimą, a od marca pochłaniał bez reszty nasze siły i czas, stał się rzeczywistością. Mission: Oasis – Mission: Possible!!!
20.08.2010
Spełnia się sen
W kaplicy na Kopiej Górce mieszały się języki Kenii, Mołdawii, Pakistanu i Chin. Oazowicze łamali sobie języki, wymawiając Kro-sczie-nko nad Dunaj-ciem. Nazwy pobliskiej Szczawnicy nie odważali się nawet wypowiadać.
Kanapka Chińczyków? Gruba warstwa marmolady, na to wędlina, ser, pomidory. Na górze ketchup. Kanapka Kenijczyków? Czteropoziomowe piętrowce z odrobiną masła i wędliny. Taki hamburger. Pakistańczycy jedzą warzywa i to mocno przyprawione. Na inne dania patrzą z podejrzliwością, Nie piją mleka, jedzą ostre zupy. Kenijczycy piją herbatę z mlekiem. To symbol dostatku. Herbata bez mleka świadczy o ubóstwie, przypomina o poczuciu niższości. Tu popijają wprawdzie herbatę bez mleka, ale widać, że im nie smakuje. Aha! Nie wypada nalać napoju do połowy kubka. To oznaka lekceważenia. Już lepiej postawić przed kimś pustą szklankę, niż zapełnić ją w połowie. A już zupełnie nie wolno nazywać czarnoskórych oazowiczów „boys”. To obraza. „Boy” to przecież pogardliwa nazwa chłopczyny przed inicjacją seksualną! Takie kłopoty mają na głowie organizatorzy niezwykłej oazy. W Krościenku nad Dunajcem – kolebce ruchu oazowego – na swój pierwszy stopień zjechali świeżo upieczeni oazowicze z Chin, Kenii, Mołdawii i Pakistanu.
Makaron i tajemnice bolesne
Na stołach ląduje makaron. Piątek. W dodatku bolesne tajemnice Różańca. W drzwiach staje ks. Adam Wodarczyk, moderator generalny ruchu. – Ks. Blachnicki miał idee, pomysły. Ale nie miał jednego: pieniędzy – zaczyna opowiadać. – Marzył o tym, by młodzi spotykali się w domu, w którym właśnie siedzimy, ale nie miał na to funduszy. Miał jednak ogromną wiarę w Bożą Opatrzność. 50 lat temu, dzień przed zawarciem transakcji, otrzymał dokładnie tyle pieniędzy, ile potrzebował. Jestem poruszony, widząc, że na naszych oczach spełnia się sen tego niezwykłego człowieka – kiedy ks. Wodarczyk mówi te słowa, kilkadziesiąt par oczu zwraca się w stronę czarno-białej fotografii nieśmiało uśmiechającego się okularnika. – Gdy 30 lat temu ks. Blachnicki wyjechał do Niemiec, powiedział, że oazy będą się rozprzestrzeniać na całym świecie. Mówił, że nie możemy spocząć, dopóki na ziemi żyje choć jeden człowiek, który nie doświadczył Bożej miłości.
Oaza made in China
Ksiądz John Zhu uśmiecha się dyskretnie zza okularów. Polskie jedzenie nie jest dla niego rewolucją. Przez siedem lat studiował w Szwajcarii i przywykł do europejskiej kuchni. – Ale ziemniaki macie znakomite – cmoka chiński kapłan. Wraz z nim do Krościenka przyjechało pięciu Chińczyków. Organizujemy u nas tygodniowe rekolekcje dla młodych na poziomie parafii i diecezji – opowiada. – Wakacje trwają też dwa miesiące, w lipcu i sierpniu. Jestem tu już po raz drugi i widzę, że forma oazy jest lepsza: dwa tygodnie to wystarczający czas na medytację i budowanie wspólnoty. Jestem zafascynowany dziełem o. Blachnickiego. Wierzę, że za rok przyjadą do nas goście z Polski i zaczniemy szkolić oazowych liderów. To bardzo potrzebna formacja, bo Chiny to kraj 10 milionów katolików. Ruch Światło–Życie po chińsku? Proszę bardzo: Guang He Sheng Ming Tuan Ti. – Obecność Chińczyków jest odpowiedzią nieba na naszą modlitwę – nie ma wątpliwości ks. Adam Wodarczyk. – Gdy przed dwoma laty na szkole animatora ks. Adam Pradela puszczał nam filmy o chińskim Kościele, spontanicznie zrodziła się myśl, by przez cały dzień modlić się za ten kraj. Na owoce nie trzeba było długo czekać. Kilka miesięcy później odebrałem telefon: czy przyjmiecie na oazę chińskiego kapłana? Chcieliśmy jechać z ewangelizacją do Chin, a Pan Bóg zrobił nam niespodziankę: to Chiny przyjechały do nas.
Naomi nie tańczy
Msza. Kazanie in English. Modlitwa wiernych w ojczystych językach. To wieża Babel czy Wieczernik? – pytam prowadzącego oazę ks. Konrada Hasiora. – Wieczernik. Widać, jak działa tu Duch Święty. Staram się, by tu nie było „Żyda ani Greka”, podziału na przedstawicieli Kościoła prześladowanego i triumfującego – wyjaśnia. I ziewającego – dopowiadam w myślach, obserwując żującą gumy wycieczkę Polaków, którzy zwiedzają Kopią Górkę. Wszyscy modlą się w ogromnej jedności. Czasami widać maleńkie pęknięcia, pokazujące, że ci ludzie reprezentują diametralnie inne kultury. Pogodny wieczór. Rusza taniec.
Oazowicze z Kenii wybijają rytm na bębenkach. Wszyscy ruszają do tańca. Tylko Naomi stoi z boku. Opatulona chustą, ślicznie uśmiechająca się Pakistanka nie rusza do tańca. Hmmm. Może się obraziła? – zachodzą w głowę organizatorzy. Okazuje się, że Naomi jako niezamężna kobieta nie może tańczyć z obcymi mężczyznami. Musi poczekać na chwilę, aż zawiruje z mężem. Na razie tańczyć może jedynie z kobietami lub członkami swej rodziny. A ta jest daleko. Tysiące kilometrów od schowanego w górach Krościenka. Pakistańczycy Yaqoob i Naomi na co dzień angażują się w pomoc najsłabszym i najuboższym. Gdy przed rokiem muzułmanie spalili około 250 domów chrześcijan w Koriyan i Gojra, organizowali żywność, ubrania i przybory szkolne dla tamtejszych dzieci. Oazowiczów poznali podczas spotkań Taizé.
„Kierownikami zamieszania” jest młodziutkie małżeństwo Agnieszka i Marcin Skłodowscy. Odpowiedzialni za diakonię misyjną ruchu wyruszyli przed rokiem na Czarny Ląd. Zainteresowanie i entuzjazm, z jakim Kenijczycy przyjmowali opowieść o dziele ks. Blachnickiego, były zdumiewające. Po katastrofie prezydenckiego samolotu do Polski dotarł telegram z kondolencjami od „Ruchu Światło–Życie w Kenii”. To oczywiście oaza w powijakach, ale słowo padło na bardzo podatny grunt. – W Kenii widziałem ludzi, którzy mogli być na Mszy nawet 5 godzin – uśmiecha się Marcin Skłodowski. – To spotkanie całej wioski. Manifestacja radości, wspólny posiłek, niekończące się tańce.
Ruch jest podpowiedzią, jak pójść dalej, głębiej. Afryce, która entuzjastycznie przyjmuje nowe pomysły, bardzo potrzebna jest formacja. – Jacy są uczestnicy rekolekcji? – pytam Marcina. – Kenijczycy są wygadani, rozśpiewani, bez obciachu rozmawiają z ludźmi, którzy zaczepiają ich na ulicy. Z bólem musieli na czas tajemnic bolesnych zrezygnować z muzyki. Pracowici Chińczycy podkreślają znowu, że to znakomite miejsce na wyciszenie. Nie chcemy nikogo przytłoczyć swą polskością, tym, że oaza jest mocno zakorzeniona w naszej historii. Dzieło ks. Blachnickiego jest uniwersalnym narzędziem. Tuż przed mundialem odezwał się do nas biskup z RPA i poprosił o materiały formacyjne (od roku są przetłumaczone na angielski). Chce według nich formować służbę liturgiczną i młodzież. Powód? Widział na własne oczy, jakie owoce przynosiło to nad Wisłą.
2 miliony w ruchu
Te rzeczywiście są ogromne. W zeszłym roku na oazy w Polsce, Niemczech i Słowacji wyjechało ok. 50 tys. ludzi. A ponieważ na oazy wyjeżdża średnio co drugi oazowicz, szacuje się, że w ruchu modli się około 100 tysięcy ludzi – wyjaśnia ks. Wodarczyk. – Gdy w 2007 r. pracownia badań socjologicznych przeprowadziła badania, okazało się, że przez oazy przewinęły się 2 miliony Polaków! Jednym z powodów, dla których ks. Blachnicki osiadł w Carlsbergu, było to, że odczytywał to jako wezwanie, by rozwijać ruch za granicą. Dziś ludzi spod znaku Fos-Zoe znajdziemy w USA, Kanadzie (tam Domowy Kościół ma już swe struktury), w Szwecji, Norwegii, Anglii, Irlandii, Holandii, w Niemczech (tu nawet w Kościele protestanckim modli się kilka wspólnot), na Litwie, Białorusi, Ukrainie, w Mołdawii, Czechach, Austrii, Bułgarii.
Nawet w prawosławnej Grecji przyjęły się oazy dzieci Bożych. W Turkmenistanie, gdzie pracuje o. Andrzej Madej, przed rokiem odbyła się pierwsza oaza. Fenomenem jest to, w jaki sposób ruch rozwija się na Słowacji. „Hnutie Svelto-Život” jest obecny w strukturach i Kościoła rzymskokatolickiego, i greckokatolickiego – opowiadają Danka i Juran Kurimscy. – W zeszłym roku na oazie rodzin modlili się księża greckokatoliccy z małżonkami i dziećmi. Na Słowacji jest około 100 rodzin Domowego Kościoła i około tysiąca młodych oazowiczów. Szurają krzesła. Kończy się obiad. Modlitwę po posiłku prowadzi w swym języku kapłan z Kenii. Mówię wraz z wszystkimi „Amen”, ale za Chiny nie rozumiem, za co dziękuję.
Tekst: Marcin Jakimowicz
http://kosciol.wiara.pl/doc/610640.Spelnia-sie-sen
Makaron i tajemnice bolesne
Na stołach ląduje makaron. Piątek. W dodatku bolesne tajemnice Różańca. W drzwiach staje ks. Adam Wodarczyk, moderator generalny ruchu. – Ks. Blachnicki miał idee, pomysły. Ale nie miał jednego: pieniędzy – zaczyna opowiadać. – Marzył o tym, by młodzi spotykali się w domu, w którym właśnie siedzimy, ale nie miał na to funduszy. Miał jednak ogromną wiarę w Bożą Opatrzność. 50 lat temu, dzień przed zawarciem transakcji, otrzymał dokładnie tyle pieniędzy, ile potrzebował. Jestem poruszony, widząc, że na naszych oczach spełnia się sen tego niezwykłego człowieka – kiedy ks. Wodarczyk mówi te słowa, kilkadziesiąt par oczu zwraca się w stronę czarno-białej fotografii nieśmiało uśmiechającego się okularnika. – Gdy 30 lat temu ks. Blachnicki wyjechał do Niemiec, powiedział, że oazy będą się rozprzestrzeniać na całym świecie. Mówił, że nie możemy spocząć, dopóki na ziemi żyje choć jeden człowiek, który nie doświadczył Bożej miłości.
Oaza made in China
Naomi nie tańczy
Msza. Kazanie in English. Modlitwa wiernych w ojczystych językach. To wieża Babel czy Wieczernik? – pytam prowadzącego oazę ks. Konrada Hasiora. – Wieczernik. Widać, jak działa tu Duch Święty. Staram się, by tu nie było „Żyda ani Greka”, podziału na przedstawicieli Kościoła prześladowanego i triumfującego – wyjaśnia. I ziewającego – dopowiadam w myślach, obserwując żującą gumy wycieczkę Polaków, którzy zwiedzają Kopią Górkę. Wszyscy modlą się w ogromnej jedności. Czasami widać maleńkie pęknięcia, pokazujące, że ci ludzie reprezentują diametralnie inne kultury. Pogodny wieczór. Rusza taniec.
Oazowicze z Kenii wybijają rytm na bębenkach. Wszyscy ruszają do tańca. Tylko Naomi stoi z boku. Opatulona chustą, ślicznie uśmiechająca się Pakistanka nie rusza do tańca. Hmmm. Może się obraziła? – zachodzą w głowę organizatorzy. Okazuje się, że Naomi jako niezamężna kobieta nie może tańczyć z obcymi mężczyznami. Musi poczekać na chwilę, aż zawiruje z mężem. Na razie tańczyć może jedynie z kobietami lub członkami swej rodziny. A ta jest daleko. Tysiące kilometrów od schowanego w górach Krościenka. Pakistańczycy Yaqoob i Naomi na co dzień angażują się w pomoc najsłabszym i najuboższym. Gdy przed rokiem muzułmanie spalili około 250 domów chrześcijan w Koriyan i Gojra, organizowali żywność, ubrania i przybory szkolne dla tamtejszych dzieci. Oazowiczów poznali podczas spotkań Taizé.
Ruch jest podpowiedzią, jak pójść dalej, głębiej. Afryce, która entuzjastycznie przyjmuje nowe pomysły, bardzo potrzebna jest formacja. – Jacy są uczestnicy rekolekcji? – pytam Marcina. – Kenijczycy są wygadani, rozśpiewani, bez obciachu rozmawiają z ludźmi, którzy zaczepiają ich na ulicy. Z bólem musieli na czas tajemnic bolesnych zrezygnować z muzyki. Pracowici Chińczycy podkreślają znowu, że to znakomite miejsce na wyciszenie. Nie chcemy nikogo przytłoczyć swą polskością, tym, że oaza jest mocno zakorzeniona w naszej historii. Dzieło ks. Blachnickiego jest uniwersalnym narzędziem. Tuż przed mundialem odezwał się do nas biskup z RPA i poprosił o materiały formacyjne (od roku są przetłumaczone na angielski). Chce według nich formować służbę liturgiczną i młodzież. Powód? Widział na własne oczy, jakie owoce przynosiło to nad Wisłą.
2 miliony w ruchu
Te rzeczywiście są ogromne. W zeszłym roku na oazy w Polsce, Niemczech i Słowacji wyjechało ok. 50 tys. ludzi. A ponieważ na oazy wyjeżdża średnio co drugi oazowicz, szacuje się, że w ruchu modli się około 100 tysięcy ludzi – wyjaśnia ks. Wodarczyk. – Gdy w 2007 r. pracownia badań socjologicznych przeprowadziła badania, okazało się, że przez oazy przewinęły się 2 miliony Polaków! Jednym z powodów, dla których ks. Blachnicki osiadł w Carlsbergu, było to, że odczytywał to jako wezwanie, by rozwijać ruch za granicą. Dziś ludzi spod znaku Fos-Zoe znajdziemy w USA, Kanadzie (tam Domowy Kościół ma już swe struktury), w Szwecji, Norwegii, Anglii, Irlandii, Holandii, w Niemczech (tu nawet w Kościele protestanckim modli się kilka wspólnot), na Litwie, Białorusi, Ukrainie, w Mołdawii, Czechach, Austrii, Bułgarii.
Nawet w prawosławnej Grecji przyjęły się oazy dzieci Bożych. W Turkmenistanie, gdzie pracuje o. Andrzej Madej, przed rokiem odbyła się pierwsza oaza. Fenomenem jest to, w jaki sposób ruch rozwija się na Słowacji. „Hnutie Svelto-Život” jest obecny w strukturach i Kościoła rzymskokatolickiego, i greckokatolickiego – opowiadają Danka i Juran Kurimscy. – W zeszłym roku na oazie rodzin modlili się księża greckokatoliccy z małżonkami i dziećmi. Na Słowacji jest około 100 rodzin Domowego Kościoła i około tysiąca młodych oazowiczów. Szurają krzesła. Kończy się obiad. Modlitwę po posiłku prowadzi w swym języku kapłan z Kenii. Mówię wraz z wszystkimi „Amen”, ale za Chiny nie rozumiem, za co dziękuję.
Tekst: Marcin Jakimowicz
http://kosciol.wiara.pl/doc/610640.Spelnia-sie-sen
4.08.2010
Mision Impossible stała się Mision Oasis
To co do tej pory wydawało się nie możliwe, stało się faktem!!!
W sobotę 23 lipca do Warszawy dotarli pierwsi uczestnicy międzynarodowych rekolekcji I stopnia Oazy Nowego Życia.
Chociaż same rekolekcje miały rozpocząć się 31 lipca, to chcieliśmy by nasi goście z dalekich krajów zobaczyli wcześniej kawałek naszego pięknego kraju, poznali jego historię, by móc lepiej zrozumieć, po co i dlaczego Ksiądz Franciszek ponad pół wieku temu zorganizował pierwszą Oazę.
Mimo niezbyt sprzyjającej pogody niezwykle barwna i egzotyczna grupa
W środę wieczorem w Kaplicy Kurialnej przy naszej Warszawsko-Praskiej Katedrze odbyło się spotkanie, na które mógł przyjść każdy, by poznać i porozmawiać z tymi, o których przez ostatnie pół roku staraliśmy się mówić wszędzie i przy każdej okazji. Teraz to oni mówili o sobie, swoich krajach, uczyli nas swoich piosenek i prowadzili zabawy popularne w swoich krajach.
Jak zawsze, wszystko co dobre, szybko się kończy, tak też było z pobytem uczestników Mision Oasis w stolicy.
Droga do Krościenka nad Dunajcem, gdzie mieści się centrum naszego Ruchu, wiodła przez Częstochowę – duchową stolicę Polski i przez Kraków, czyli poprzednią stolicę naszego Kraju. Obowiązkowe punkty zwiedzania to oczywiście Jasna Góra, Krakowski Rynek, Wawel,
a także Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Myślę że ten ostatni punkt programu wzbudził wśród uczestników największe zainteresowanie, gdyż orędzie Bożego Miłosierdzia, jest bardzo żywe w kościele na całym świecie.
Do Krościenka dotarliśmy w sobotę wieczorem i od razu spowodowaliśmy nie złe zamieszanie, gdyż Msza na rozpoczęcie dla wszystkich grup Oazowych była Polsko – Angielska, a modlitwa powszechna Polsko – Angielsko – Rosyjsko – Urdu – Chińsko – KiMeru :)
To już nie jest to samo Krościenko, bo nawet remiza została przemianowana na Fire Fighter Station, a dom Pani Gembaczowej na Gembaczowa House :)
Kiedy z Agnieszką opuszczaliśmy Cedron House czyli bazę naszej Mision Oasis, grupa się już rozkręcała.
Teraz wszystko w rękach Ducha Świętego :)
Jarek
17.07.2010
29.06.2010
Poznaj uczestników Misji: Oaza!

Kenijczycy z parafii św. Franciszka z Asyżu w Mitunguu, położonego 250 km na północ od Nairobii, rok temu zostali zaskoczeni przez oazowiczów z Diakonii Misyjnej. I nie tylko dlatego, że przybyli z mało znanej Polski, a raczej niespotykane było to, że przyjechali świeccy, którzy przede wszystkim mówili o Jezusie. Wszystko zaczęło się od wizyty w Polsce tamtejszego proboszcza ks. Francisa Gaciaty i zachwytu nad domowym kościołem. Relacje zostały podtrzymane, a współpraca rozpoczęła się od projektu adopcji na odległość, dzięki któremu kilkadziesiąt dzieci może chodzić do szkoły. Parafianie ks. Francisa po kilku spotkaniach ewangelizacyjnych postanowili założyć wspólnotę i tak trwają do dziś. Reprezentować ich będą: ks. Patrick, ks. Edward, Paulina, Daniel, David i Stephan.
Grupa Chińczyków rok temu przyjechała na zaproszenie o. Antoniego Koszorza, werbisty, który od lat działa na rzecz misji, a ostatnio bardzo troszczy się o Kościół w Chinach. Ks. Zhu w zeszłym roku dzielił się po oazie: „Pewnego dnia rekolekcji usłyszałem zdanie, które Jezus powiedział do Piotra: „Nie bój się”! W tym momencie poczułem, że te słowa odnoszą się również do mnie. Te słowa Jezusa rozwiały obawy, które na mnie ciążyły od dłuższego czasu ze względu na moje życie i pracę. To doświadczenie dodało mi jednak odwagi, aby zaufać i całkowicie zawierzyć Bogu wypełniając Jego plan.” Pamiętając jaka jest sytuacja Kościoła w Chinach słowa te tym bardziej poruszają. Ks. Zhu, wraz z Emmą i Ruth, tym razem weźmie udział w rekolekcjach II stopnia, a kolejne trzy osoby rozpoczną swoją przygodę z oazą. Wszyscy zaangażowani są w działania Centrum Formacji Młodzieży w diecezji Handan na północ od Pekinu.
Yaqoob i Naomi przyjadą do nas z Pakistanu, gdzie na co dzień pracują dla Joy Foundation prowadzącej szkołę podstawową i sierociniec w Toba Tek Singh. W szczególny sposób angażują się w pomoc dla najsłabszych, najuboższych, osób niepełnosprawnych. W lipcu 2009 roku, gdy muzułmanie spalili około 250 domów chrześcijan w Koriyan i Gojra organizowali żywność, ubrania i przybory szkolne dla tamtejszych dzieci. Yaqoob poznał oazowiczów podczas jednego ze spotkań Taize i dzięki nim mógł już rok temu przyjechać do Polski, aby tutaj szukać wsparcia dla pakistańskich chrześcijan.
Oprócz braci z Azji i Afryki w rekolekcjach wezmą również udział osoby z Litwy: Andrius, Rimantas, Edita na co dzień mieszkający w Wilnie, zaprzyjaźnieni z tamtejszą wspólnotą Ruchu, ale nie mający możliwości przeżycia rekolekcji oazowych w języku ojczystym. I jeszcze Valeria, Liuba, Julia i Janina z Mołdowy, gdzie od wielu lat posługują członkowie domowego kościoła z Wrocławia, a ostatnio również moderatorzy z Ukrainy. Grupę 21 obcokrajowców uzupełnią Polacy, do których jeszcze można dołączyć.
Wielu z nas zastanawia się jak może pomóc młodym kościołom w Afryce lub prześladowanym chrześcijanom w Azji, my chcemy dać im możliwość zaczerpnięcia z bogactwa polskiego kościoła, chcemy razem słuchać Pana, przyjmować Jego Ciało i Krew, przyzywać Ducha, który nas wszystkich odnowi. Wpłacając na poniższe konto możesz im pomóc dotrzeć do Polski, a tych, którym pomożesz spotkasz 28.07 o godz. 18 w sali kurialnej przy katedrze św. Floriana na warszawskiej Pradze.
Ośrodek Fundacji "Światło - Życie" PRAGA w Warszawie
ul. Floriańska 3; 03-707 Warszawa;
Lukas Bank S.A. nr: 48 1940 1076 3068 1040 0002 0000
z dopiskiem: Darowizna na cele statutowe – misja oaza
Zachowując dowód wpłaty darowiznę można odliczyć od podatku.
Kontakt:
Marcin Skłodowski
Diakonia Misyjna Ruchu Światło-Życie
Tel. 502621490
diakoniamisyjna@gmail.com
www.misje.oaza.pl
3.06.2010
Pracowita wiosna
![]() |
Od Diecezjalne spotkanie Taize w Dunajowcach |
Wspaniałe spotkania, ogniska, pielgrzymki, wyjazdy, Oazy Modlitwy i Dni Wspólnoty.
![]() |
Od Diecezjalne spotkanie Taize w Dunajowcach |
W ramach przygotowania do Światowych Dni Młodzieży i spotkania z papieżem Benedyktem XVI w przyszłym roku w Madrycie wyjechaliśmy na spotkanie
Taize w Dunajowcach, gdzie zobaczyliśmy że jednak większa jest wspólnota katolickiej młodzieży w naszej diecezji. Był to bardzo dobry czas dzielenia się wiarą. Nie możemy doczekać się spotkania w Madrycie. Ale jak to zorganizować…? Tutaj każdy wyjazd zagraniczny wiąże się z tyloma problemami, ze trzeba dużo samozaparcia żeby przypadkiem nie „ne pauczyło sia”.
![]() |
Od wiosenna oaza modlitwy |
Mieliśmy też w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego Oazę Modlitwy dla młodzieży. Tematem było oczywiście „Słuchanie Pana” i myślę, że sporo się tego nauczyli, tym bardziej że w OMie wzięli udział też młodzi, którzy następnego dnia przystąpili do bierzmowania i dla niektórych to był pierwszy tego typu wyjazd. Było bardzo dobrze.
![]() |
Od Ognisko w Oleszkowcach |
![]() |
Od próba i I Komunia Świeta w Oleszkowcach |
Święcenia kapłańskie i diakonatu to była też nasza parafialna uroczystość, gdyż zawsze w naszej parafii są na rocznej praktyce klerycy i wszyscy znają i lubią ich. Kiedy więc są wyświęcani – to wszyscy mocno to przeżywają. Patronowała w tym też trochę święta Tereska, której relikwie podróżują teraz po Ukrainie.
![]() |
Od Sakrament Święceń w Kamieńcu |
Dwa dni później razem z naszymi dziećmi spotkaliśmy się z nią w Latyczowie na Diecezjalnym Dniu Dzieci. Możemy dużo się uczyć od nich dobrego i profesjonalnego prowadzenia takiego spotkania dla dzieci.
![]() |
Od Diecezjalny Dzień Dziecka w Latyczowie |
Unia Kapłanów Chrystusa Sługi spotkała się wreszcie na Dniu Skupienia w Murowanych Kuryłowcach u księdza Pawła. Było nas 5 – módlcie się żeby następnym razem było nas dwa razy tyle – bo to możliwe. Oprócz wartości duchowych i kulinarnych dwóch z nas wyniosło jeszcze po jednym kleszczu z wycieczki po dawnym parku (dziś już mocno w stylu angielskim) niegdysiejszego pałacu kuryłowieckiego.
![]() |
Od UKChS w Murowanych Kuryłowcach |
Budujemy Centrum Ewangelizacji. Znów nam teraz pomogła – niezawodna w sprawach kanalizacyjnych firma „Fala” z Falenicy - nasz sponsor. dziękujemy także za pomoc Fundacji „Światło-Życie” Praga w Warszawie. (No niestety - ostatnio kończą się nam znów środki na tę budowę – Kto nas zaprasza do parafii na kazania misyjne i zbieranie ofiar po Mszy Świętej na 13 lub 20 czerwca?)
![]() |
Od Dom |
Ofiarność Wasza jednak jest wielka!!! Kolejne małżeństwo oazowe ma szeroko otwarte serce na dar misyjny. Widoczni na zdjęciu Marcin i Justyna z parafii świętego Jakuba na Tarchominie w Warszawie – 15 maja 2010 przyjęli od Kościoła czyli od siebie nawzajem Sakrament Małżeństwa. (Wreszcie;)!!! Alleluja!!! Zaś, tak jak ich poprzednicy – poprosili gości ślubnych o przyniesienie zamiast kwiatów pieniędzy, które zostały zebrane na budowę naszego oazowego ośrodka w Ukrainie.

Nie tylko na nasz ośrodek – ale i na Oazę dla obcokrajowców zbieracie. Dziękujemy wszystkim tym, którzy już wpłacili na przyjazd do Krościenka Kenijczyków, Mołdawian i innych… Mam nadzieję, że będziecie mogli razem z nami wszystkimi być dumni z tego nowego ewangelizacyjnego dzieła Ruchu. Będziecie mogli spokojnie nazywać go swoim i z dumą opowiadać innym o rozwoju Waszego Ruchu na całym świecie skoro modlitewnie i finansowo wsparliście to wydarzenie swoją pomocą.
Wielka to radość dla mnie że Diakonia Misyjna rozwija swoją działalność. Ale czy są już chętni na wyjazd na następny turnus wolontariatu do Kazachstanu?
![]() |
Od Mołdawia wiosną |
Także my szeroko patrzymy a nie tylko na swoją parafię i diecezję. Wyjechaliśmy z księdzem Jarkiem do Mołdawii, gdzie udało nam się zachęcić do Mission: Oazis cztery dziewczyny. A oprócz tego jeszcze kilka osób wyjedzie na nasze ukraińskie oazy I stopnia - Domowego Kościoła w Zaryczanych i młodzieży w Karpatach. Tu znów dziękuję jednej rodzinie z Polski, która zasponsoruje młodzież mołdawską na wyjazd oazowy w Karpaty. Bez Waszego wsparcia – na pewno by nie przyjechali.
![]() |
Od Mołdawia wiosną |
My jutro jedziemy z delegacją (tylko 8 osób – patrz wyżej) na beatyfikację księdza Jerzego. Tylko delegacja, bo oprócz problemów biurokratycznych (tu znów wielkie dzięki za pomoc Fundacji „Światło-Życie” Praga w Warszawie), jest jeszcze pole, na którym rosną różne warzywa i teraz mocno trzeba to wszystko opielić. A jeszcze te deszcze – takie jak u Was – no może trochę mniejsze - i ciągle ludzie nie mają kiedy tego wszystkiego obrobić. Zachęcaliśmy ludzi pokazując im film „Popiełuszko” – to była cała akcja premiery tego filmu w różnych częściach Ukrainy. Nawet gdzie – nie gdzie reżyser tego filmu podróżował po Ukrainie, żeby być na pokazach tego filmu. Możemy więc powiedzieć, że ukraińska premiera filmu „Popiełuszko” odbyła się miedzy innymi w maleńkich Oleszkowcach.
![]() |
Od Premiera filmu Popiełuszko |
Tak czy inaczej – szukajcie naszej flagi ukraińskiej i znaku KWC w ukraińskim języku w pierwszym sektorze.
![]() |
Od VIII Pielgrzymka KWC w Żytomierzu |
ks. Piotr
Subskrybuj:
Posty (Atom)