16.12.2008

Miasto chromu

Здравствуйте!


Chciałbym Wam opowiedzieć kilka słów o miejscu gdzie przyszło mi posługiwać. Chromtau (ok. 30 tys. mieszkańców) to miasto położone w azjatyckiej części Kazachstanu i oddalone o 100 km od Aktjubińska (miasta wojewódzkiego, którego drużyna piłkarska ma tytuł mistrza Kazachstanu), zaś od Atyrau (gdzie przebywają Jowita z Justyną) jakieś 700 km na północny-wschód. Charakterystyczne jest to, że na tym dystansie mija się zaledwie kilka miejscowości, poza tym jest tu głęboki step, co jakiś kawałek widać tylko wypasające się stada bydła, kóz, owiec a nawet wielbłądów. Na terenie miasta i w jego okolicy znajduje się wiele kopalń odkrywkowych i głębinowych chromu (2 miejsce w świecie pod względem wydobycia) i mimo, że tylko jeden dzień wydobycia w miesiącu pokrywa koszty funkcjonowania wszystkich kopalń i płace pracowników, a 29 dni w miesiącu to czysty zysk, to pieniądze nie są inwestowane w miasto, tylko idą do kieszeni...no właśnie, ciężko określić tę grupę. W każdym razie żyje się tu dość ubogo, miasto jest zaniedbane pod względem infrastruktury.

W Chromtau nie zostawia się na noc samochodów przed blokami, no chyba, że komuś znudziło się auto i szybko chce się go pozbyć. Są tu specjalnie wydzielone parkingi, zazwyczaj daleko od domu (choć to też nie daje gwarancji, że rankiem nie będzie trzeba maszerować do pracy na pieszo...). My mamy szczęście i od parkingu mamy tylko 5 min drogi. Ponoć gdy temperatura spada poniżej 40 stopni to samochody zostawia się w garażach, które najczęściej są na obrzeżach miasta, więc bywają takie paradoksy, że po samochód na parking jeździ się taksówką! Jeśli chodzi o pogode to śnieg spadł już 6 listopada i utrzymuje się zazwyczaj do kwietnia.

Powoli przyzwyczajam się do innego chleba, kazachskiego zwyczaju picia herbaty z mlekiem, bogatej mozaiki sałatek i specyfików koreańskich serwowanych w tutejszym domu handlowym, braku korzenia pietruszki, bułek i do innych różnic, jak choćby sklepów spożywczych otwartych dopiero od 10 czy 11, no i do czterogodzinnej różnicy czasu w stosunku do Polski. Zdecydowanie jednak mogę powiedzieć, że czuć życzliwość mieszkańców i wielką gościnność. Panie w sklepie wprawdzie nadal uśmiechają się, gdy słyszą mój akcent, ale są dość wyrozumiałe.





Mieszkam razem z ks. Januszem Potokiem (z diecezji tarnowskiej) na parterze w bloku, ok. 15 min. piechotą od kaplicy parafii św. Rodziny. Ksiądz jest niesamowitym człowiekiem. Mądrość życiowa, doświadczenie i pobożność idą u niego w parze z rozbrajającym wręcz poczuciem humoru. Tryska energią, radością i ironicznym często dowcipem. Ma olbrzymi dystans do wszystkiego a jednocześnie jest człowiekiem bardzo konkretnym. No i generalnie słynie z upodobania do Coca-Coli (choć sam zaprzecza jakoby nie potrafił się bez niej obyć).

Nie ma tu wielu katolików, większość jest pochodzenia niemieckiego i rosyjskiego. W przypadku młodszego pokolenia czasem chyba nawet trudno określić narodowość, bowiem w rodzinie są korzenie niemieckie, ukraińskie, rosyjskie a nawet koreańskie. Do kościoła przychodzi regularnie kilka osób, w niedzielę bywa ich kilkanaście, w większe święta dochodzi do 20. Są też katolicy, którzy żyją kilkadziesiąt kilometrów od Chromtau (m.in.w Kuduksaju), więc przyjeżdżają tylko czasami. Ale o parafianach, o tym jak się tu żyje i co tu robię już w następnych postach.

Pozdrawiam
Przemek

Brak komentarzy: