15.07.2008

Ukraina - letnie zajęcia

Sława Isusu Chrystu!

W końcu udało mi się usiąść i napisać parę zdań.. :)
Co u nas... A no żyjemy... Od naszego chwilowego wyskoku do Polski dużo się działo. Pierwszego dnia po przyjeździe z Polski byłyśmy na pielgrzymce do Gródka.
O 3.00 wyruszyliśmy: ks.Sasza, dk.Pasza, kl.Andrij, s.Kornelia, Basia, Tereska, 5 dzieci i my. I szliśmy, szliśmy, szliśmy.. 30 km. Bo w Gródku był odpust na św.Antoniego. I było uroczyście, było dużo ludzi, były stragany z ikonami, zabawkami, watą cukrową....:)
 
W niedzielę byli u nas neoprezbiterzy na swoich mszach prymicyjnych.
Podczas swojej formacji w seminarium byli u nas, w Gwardijsku, na praktykach; prowadzili katechezy, zajmowali się skautami. Często nas odwiedzali no i teraz przyjechali odprawić u nas mszę.
Wieczorem mieliśmy ognisko ze skautami.
Bardzo miło było. Bawiliśmy się,
śpiewaliśmy, wygłupialiśmy... Bo skauci lubią się bawić :)

W poniedziałek pojechaliśmy z rodzicami Agi 
do Kijowa.
Byliście w Kijowie? Bardzo ładne miasto. Ciekawe budynki,
śliczne cerkwie. Warto je zwiedzić!

Po powrocie z Kijowa nasze życie
wróciło do normy, dajmy na to ;) Teraz nie mamy tyle zajęć, jedynie w
Oleszkowcach spotykamy się z naszymi dziecmi. A tak na co dzień, to dbamy
o nasza plebanię ;) i robimy to, co trzeba na bieżąco. Sprzątamy,
pierzemy, prasujemy...
Gotujemy obiady dla całej gromady skautów, gdy
naszej pani Marysi nie ma, a skauci są i chodzą po drzewach ;) Od czasu do czasu zdobywamy
nowe umiejętności, np. prasowania sutann.
A czasem mają miejsce jakieś
specjalne wydarzenia. Na przykład byłyśmy na zakończeniu szkoły naszych
kilku skautów i uczniów j.polskiego.
Wygląda to troszkę inaczej niż u nas w
Polsce. Jest to wielka uroczystość, trwa ze 3 godziny, jest mnóstwo
piosenek i występów artystycznych..

W poprzedni poniedziałek pojechałam na rekolekcje z dziećmi. 5dniowe
rekolekcje wg. podręcznika 2*ODB.
Dzieci było koło 26, w wieku od 8 do 11
lat. Ja miałam starszą grupę dziewczynek. Bałam się bardzo, ale jeszcze bardziej 
chciałam jechać. Z początku ustaliliśmy, że będę animatorką
uniwersalną, tj. kuchnia i to co trzeba na bieżąco, ale 2 dni przed
wyjazdem okazało się, że jednak mam grupę. Ojj, ciężko było. Ciężko było
je wszystkie upilnować, uciszyć, zmobilizować do czegokolwiek... Ale jakoś
przeżyłyśmy. Z językiem nie było nawet źle, rozumiałam prawie wszystko co
mówiły (pod warunkiem, że nie mówiły 3 na raz), a i one mnie rozumiały.
Więc raczej korzystnie! Mieliśmy spotkania w grupach, hodowaliśmy fasolę,
zdobywaliśmy nowe umiejętności (np. określanie kierunku wiatru i rodzaju
chmur), chodziliśmy po lesie itp.

Aga w tym czasie była na pielgrzymce z
Kamieńca do Letyczowa. Z ks wikarym i skautami.

My wróciliśmy w sobotę, pątnicy w niedzielę i w niedzielę w nocy ks
proboszcz, Basia i Tereska pojechali do Polski, a my zostałyśmy tu z ks.Saszą i klerykiem.
Czasem mamy gości i  wtedy jest wesoło. Ostatnio było u nas dwóch diakonów.
Diakon Pasza zabrał nas na wycieczkę:
pokazał nam 2 strychy naszego kościoła. Fajnie tak popatrzeć sobie na kościół z góry :) 
Mieliśmy też gości z Lublina, którzy w drodze na
Krym zatrzymali się u nas.
Ale bywa i tak, że zostajemy tu całkiem same,
a wtedy robi się smutno. Bo tu zawsze jest pełno ludzi,
dużo radości, ciągle coś się dzieje...

To miejsce jest magiczne i niesamowite. Stało się moim miejscem. Miejscem, za którym tęsknię, gdy nie ma mnie tu przez kilka dni. Miejscem, w którym każdego dnia uczę się czegoś nowego. Miejscem, w którym poznaję siebie. Miejscem, które pokochałam i którego nie chcę opuszczać..

E. 

Brak komentarzy: