30.07.2008

Kazachstan - polowanie na Włocha...





... odbywa się każdego niedzielnego wieczoru - za dwie siódma. Poszukuję trzech Włochów skłonnych przeczytać jedno z czytań lub modlitwę wiernych w czasie mszy. Zbystrzyłam się, że czekają oni do ostatniej minuty na dworze, bo kto wejdzie wcześniej, ten mur beton zostanie przeze mnie nagabnięty... Z początku mnie to irytowało, ale teraz spokojnie sobie czekam, czekam, czekam, aż w końcu się odważą wejść ;)

Muszę jednak oddać honor tym kilku wspaniałym, dzielnym, dyżurnym Włochom, którzy - o ile się pojawią - nigdy mi nie odmawiają i zawsze można na nich liczyć.






Z Amerykanami jest zresztą podobnie. Kiedy nie ma tych "pewniaków", robi się ciekawie. Zostają odmawiający lub niepewni. Niepewni o tyle, że nie wiem jak władają angielskim, bo fizjonomię mają południowo- lub wschodnioazjatycką. Jedynym testem jest moje pytanie, czy mogą przeczytać czytanie - i ich odpowiedź.




Na mszach w tygodniu mamy też ciekawą mieszankę narodowości. Dość częstym składem w pewnym okresie było: dwóch Hindusów, Malezyjczyk z paszportem australijskim, Rosjanka, Niemka, Koreanka, no i oczywiście Polacy - księża i my z Natalią. Specjalnego wymiaru nabierają wtedy słowa: "ukriepi, Gospadi, Cerkow Twaju razprastranionnuju pa wsiej ziemlje", co w polskim mszale brzmi: "pamiętaj, Boże, o Twoim Kościele na całej ziemi".
Być może ostatni raz z Kazachstanu - Kasia :)

Brak komentarzy: