10.05.2009

христос васкрес - peregrynacji po Administraturze ciąg dalszy



Dziwny jest ten ... czas

Niby nic się u mnie nie działo specjalnego, ciągle narzekam na brak stałego zajęcia, a jak tak poszperam w głowie, to okazuje się, że ciągle „coś” było. Nudzić się tu nie sposób. Raz jest to bielenie kaplicy, innym razem dekorcja wielkopostna, wieczernikowa, pańskogrobowa (no nie jestem pewien tego słowa, ale lepszego w tym kontekście nie znajduję), wielkanocna, majowa itp. No i znów mamy internet, więc można się nad Wikipedią poznęcać. A na horyzoncie długo zapowiadany remont, choć w wersji "okrojonej".

Ale jakoś tak mam wrażenie, że wciąż jestem w drodze... spotkanie w Atyrau, odwiedziny na cmentarzach mniej lub bardziej oddalonych od Chromtau, przy okazji wizyta w Uralsku, stałe nawiedzanie Aktjubińska i nawiedzanie Aktjubińska całą parafią przy okazji odpustu parafialnego, wyprawy na miasto przy okazji tutejszych mniej lub bardziej zrozumiałych dla mnie świąt (z jeszcze mniej zrozumiałymi paradami dzieci-żołnierzy) i wyprawy w step po tulipany (ich zbieranie jest tu karane,więc jakby kto pytał to nie my ... to wiatr, my tylko nie chcieliśmy żeby się poniewierały po łące).

Ale Pan Bóg dał mi też uczestniczyć w naprawdę ważnych sprawach.

W uroczystość Zwiastowania Pańskiego zorganizowaliśmy w Chromatu Duchową Adopcję. Poza mną i księdzem aż trzy Panie wzięły w duchową opiekę dzieci nienarodzone. Piszę aż trzy, gdyż jest to mala parafia, a poza tym tutaj wciąż bardzo powoli dobija się prawda o życiu poczętym, niestety wiele kobiet ma tu zasobą dramat aborcji, więc takie modlitewne zobowiązanie wcale nie jest proste.

Msza Krzyżma w Administraturze nie odbywa się w Wielki Czwartek lecz w Wielki Poniedziałek, gdyż ze względu na odległości kapłani nie zdążyliby wrócić na Wieczorną Mszę Wierczerzy Pańskiej. Przy tej okazji znowu w Atyrau zebrała się nas niezła gromadka – księży, sióstr i świeckich. Wspaniały czas. Okazja do ponownego spotkania się i do wspólnej modlitwy (a przy okazji do gry w siatkę, czy w Twistera).

Z naszej części Administratury jechało nas 3 księży i 3 świeckich (nasza dwójka z Chromtau i 4 z parafii w Aktjubińsku). Dla mnie czymś niesamowitym było wspólne odmówienie w drodze powrotnej brewiarza w przedziale (wyobraźcie sobie - pociąg pełen muzułmanów, a tu 6 facetów przez 15 minut modli się na głos, w dodatku po polsku!).

Tłumów na Gorzkich Żalach u nas nie było, gdyż nie było ... Gorzkich Żali. W piątki Droga Krzyżowa była, ale też bez tłumów. Po raz pierwszy też nie odbyłem wielkopostnych rekolekcji, choć mam jakieś dziwne przeświadczenie, że cały ten czas był dla mnie wielkimi rekolekcjami.

Tutaj Wielkanoc, nazywana po prostu Paschą, jest rzeczywiście najważniejszym świętem w roku. I bardzo wyczekiwanym. Nie ma tu tradycji błogosławienia święconek w Wielką Sobotę, za to w obfitości krasi się jajka i przynosi się je na Wigilię Paschalną, po której są błogosławione, podobnie jak ciasta (tzw. paschy) i inne słodkości, które następnego dnia spożywane są w domach, bądź w czasie agapy.

Właśnie w czasie tej agapy gromadka dzieci ( jakoś tak z okazji Paschy wyjątkowo „nadliczbowa”) wołała mnie wciąż do zakrystii domagając się, bym się z nimi bawił. Oczywiście odmówić nie mogłem, ale na przyszłość będę pamiętał, że jeśli chowam się do szafy i zostaję znaleziony, to lepiej nie prosić potem dzieci, by niczego nie mówiły proboszczowi, bo polecą do niego od razu. Kocham te maluchy, choć oka z nich spuścić nie można na minutę.


W jakiś czas po świętach pojechaliśmy z parafianką Rosą i jej piątką dzieci na cmentarz do Uspienowki (ok. 500 km od Chromtau), by poświęcić grób jej męża i rodziny. Na miejscu okazało się, że wieść o przyjeździe księdza się rozeszła i czekało tam już kilka innych osób, które prosiły o pobłogosławienie grobów ich bliskich. Ponoć nigdy nie było tam kapłana, nawet prawosławnego popa. Obecność księdza Janusza była dla tych ludzi błogosławieństwem. Widać było wzruszenie na ich twarzach i ogromną wdzięczność. Pan Bóg działa w przedziwny sposób... Ksiądz obiecał, że na jednej wizycie się nie skończy. I będzie miał zapewne nie raz okazję to spełnić, gdyż Uspienowka leży niedaleko od Uralska, a tam właśnie obejmie on już niedługo probostwo. Wraz z nim i moja obecność w Chromtau niedługo dobiegnie końca. Na razie jednak staram się nie myśleć o pożegnaniach, choć wydaje się,że bez łez się nie obędzie...




Pozdrawiam

Z Panem Bogiem

P.S. Dziękuję Diakonii Misyjnej w imieniu swoim i ks. Janusza za życzenia świąteczne!

Przemek

Brak komentarzy: