Pytanie o sens misji w Kościele może wydawać się banalne, przecież każdy wie, że Kościół jest misyjny, to leży w jego naturze, przecież chcemy, żeby wszyscy usłyszeli o Jezusie. Z pozoru odpowiedź na to pytanie jest rzeczywiście bardzo prosta: Kościół prowadzi działalność misyjną, bo tak nakazał nasz Pan: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody” czy w innym tłumaczeniu „Czyńcie uczniów ze wszystkich narodów”. Pytanie „Dlaczego misje?” stawia także Jan Paweł II w encyklice Redmptoris Missio i odpowiada: „otwarcie się na miłość Chrystusa jest prawdziwym wyzwoleniem w Nim i tylko w Nim zostajemy wyzwoleni od wszelkiej alienacji i zagubienia, od zniewolenia przez moce grzechu i śmierci” (RM 11). Właśnie to chce ogłosić Kościół wszystkim narodom, że nie muszą żyć w beznadziei, w samotności, że jest Światło, które rozproszy każdy mrok. Z tym wszyscy na pewno się zgodzimy.
Chciałbym jednak delikatnie zmodyfikować to pytanie: Dlaczego „Ja” i misje? Dlaczego misje mają mnie dotyczyć? Niestety łatwo nam przychodzi powiedzieć, że Kościół ma zadania do wypełnienia, a gdzieś odległe narody czekają na Ewangelię, ale musimy być świadomi, że Kościół to ja i Ty, a narody to Lera z Mołdowy, Yaqoob z Pakistanu czy Stephen z Kenii. Odpowiedzialność za przekazanie Dobrej Nowiny konkretnemu człowiekowi nie ponoszą jedynie misjonarze i misjonarki, ale każdy z nas. Moglibyśmy sparafrazować słowa Jezusa i powiedzieć: „Idź i uczyń uczniem…”. Zgadzam się z tym, że „narody” to bardzo pojemny termin i zapewne mieszczą się w nim nasze parafie, miejsca pracy, rodziny itd., ale pojawia się też pewne niebezpieczeństwo, że nie znajdzie się nikt kto odczyta to wezwanie dosłownie, porzuci swoje zabezpieczenia i pójdzie za swoim Mistrzem. Takim człowiekiem był ks. Blachnicki, do dzisiaj zadziwia mnie, gdy czytam o tym jakie kraje odwiedzał i z jak różnymi ludźmi się spotykał w czasach panowania komunizmu, braku pieniędzy, internetu i tanich linii lotniczych. Przypominają mi się też słowa z książki „Idąc, czyńcie uczniami” wypowiedziane przez Ojca w 1979 roku, które zawsze, gdy czytam wywołują ciarki na plecach: „Być uczniem Chrystusa to znaczy wyrzec się wszystkiego co się posiada. Tylko za taką cenę można stać się uczniem Chrystusa. […] Uczniem Chrystusa jest ten, kto zdecydował się opuścić wszystko, być całkowicie do Jego dyspozycji”.
Na koniec pewne sprostowanie wyobrażeń, które mogły pojawić się w trakcie czytania tego artykułu. Diakonia Misyjna to nie są „spec-ludzie” gotowi na każdą misję, z chęcią zostawiający rodziny, prace, przyjaciół, Polskę, aby tylko wyruszyć do nieznanych krajów. Tak samo zmagamy się z Wielkim Nakazem Misyjnym i możemy powtórzyć słowa z cytowanej katechezy o. Franciszka, które bardziej do nas pasują ”to przerasta moje możliwości, przecież to jest niemożliwe […] Czy to znaczy, że muszę się cofnąć z tej drogi, powiedzieć: to nie jest droga dla mnie?”. Uwierzyliśmy Miłości i nie możemy o niej nie świadczyć. Co staramy się robić prowadząc rekolekcje zagranicą, adoptując dzieci w Kenii, zapraszając obcokrajowców na rekolekcje do Polski, wysyłając wolontariuszy, modląc się za misjonarzy i kraje prześladowane. Na razie tyle…
Chcesz do nas dołączyć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz