17.09.2008

Kazachstan - miesiąc po...

15 września minął miesiąc od mojego powrotu z Atyrau. Wstępnie nacieszyłam się rodziną, przyjaciółmi, domem, przyrodą, Polską. Wstępnie zmarzłam (skok z +40C do +14...). Wstępnie przytyłam. Teraz czas tęsknienia za ludźmi, którzy tam zostali. I czas dziękowania Bogu, że dał mi przeżyć taką przygodę. Bo pomyślcie - ilu z Was dziś pomyślałoby, że za miesiąc pojedzie na rok do Kazachstanu?... Pomysł zupełnie od czapy, nie?

Przechodzę teraz ścieżkami sprzed roku. Powakacyjny dzień wspólnoty i pierwszy apel o wolontariuszy. Powracające czytania. Na przykład Łk 5,1-11. Słowa "Wypłyń na głębię i zarzućcie wasze sieci na połów" potraktowałam wtedy jako wezwanie do pójścia wbrew mojej logice i rozsądkowi.

Teraz realizuje się dalsza część tej Ewangelii: "Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczęły się rwać." Wyjeżdżałam z wiolonczelą, laptopem i 10-kilogramową torbą; wróciłam z takim bagażem doświadczeń, nowych umiejętności praktycznych, inter- i intrapersonalnych, refleksji, wspomnień, osób w sercu, którego się nie spodziewałam. Nie liczyłam, że tyle dostanę.

Kasia, już nie z Atyrau.

Brak komentarzy: