3.06.2008

UKRAINA - Jak wygląda tydzień w Gwardijsku

W poniedziałki mamy wolne :D czyli łazimy po wsi, robimy zdjęcia żabom i kijankom w stawie i takie różne niewymagające myślenia rzeczy.

We wtorki mamy prace zlecone (czyli teoretycznie też wolne). A praktycznie to czasem układamy jakieś ważne kartki, sprzątamy dom, robimy pranie:D czyli to o co ktoś poprosi.

W środy od godz. 14 pilnujemy dzieci, które czekają na swoje rodzeństwo, kiedy tamci maja katechezy. Wrzeszczą i roznoszą cały kościół. Ale i tak je lubię bo każde z nich to taki oryginał, hehehe.
Wieczorem jeździmy do pewnej wioski-Oleszkowiec, do której dojechać można tylko samochodem z 4 skrzyniami biegów, specjalnymi blokadami kół i innymi udogodnieniami pozwalającymi przejechać przez błoto i kilometrowe doły. Tam z kolei dzieciaki sa przeurocze- takie przylepki. Posłuszne, chętne do pomocy, zaciekawione. Aż miło tam jeździć. Właśnie tam jeździ nas po 11 w samochodzie. Wracam zmęczona ciemną nocą, ale szczęśliwa, że są takie aniołki na świecie.



W czwartki od rana jesteśmy w Szaróweczce, miejscowości na przedmieściach Chmielnickiego. Wtedy robimy zakupy, załatwiamy sprawy na mieście. Potem mamy spotkania z dziećmi, czyli krótka pogadanka jak zostać świętym;) i zabawy, czyt. wyczerpujący półgodzinny maraton.




W piątki czasem przychodzą dzieci i wtedy mamy z nimi spotkanie. A czasami jak zapomną to nie przychodzą ;)

Za to co tydzień przyjeżdżają klerycy i diakoni z Gródka
i zawsze coś do roboty się znajdzie. Np. przygotowujemy uroczysta kolację i lody na deser :)


No i w piątek zaczyna się weekend, a wiec powoli szykujemy się do tego co będzie w weekend. A weekendy wyglądają bardzo różnie:D
W soboty przychodzą chłopcy żeby się języka polskiego uczyć. Mamy super ubaw jak oni nam każą coś po ukraińsku mówić, a my męczymy ich np. dżdżownicą;)

Byliśmy z młodzieżą w Smotryczy na takich rekolekcjach przed bierzmowaniem.

Wcześniej był kurs wodzirejów zabaw, czyli tańczyliśmy i bawiliśmy się przez całe 2 dni. :D







Miesiąc temu byliśmy we Lwowie-
ksiądz Sasza nam (tzn. dzieciom:) ) urządził wycieczkę. U nas są skauci, czyli takie coś jak harcerze, i maja swoich kolegów skautów we Lwowie. No i pojechaliśmy na spotkanie. A że akurat grekokatolicy i prawosławni (czyli zdecydowana większość Ukraińców) mieli w niedziele Paschę i Poniedziałek Wielkanocny to zobaczyłam coś, czego nigdy w życiu nie widziałam – ludowość ukraińską.
Wyglądało to mniej więcej tak: całe miasto wybrało się świętować do takiego parku-muzeum pod gołym niebem. Bawili się i dorośli i dzieci-wszyscy ubrani w takie ludowe koszule z haftowanymi kwiatuszkami. Tak mi się to spodobało, że sobie taką zafunduję.
Wszędzie słychać było śpiewy i tańce. Wróciłam zachwycona :D









Tydzień później byliśmy z dziećmi w Umaniu, gdzie Stanisław Szczęsny Potocki założył ogromny park dla swojej żony i zwiedzaliśmy go ponad 4 godziny. Nie bez przyczyny nazywają go jednym z najpiękniejszych parków w Europie.


Aa..no i wreszcie przyszła wiosna!! A można nawet powiedzieć że lato. Hura!! Siadam sobie na schodku przed wejściem na plebanię i się opalam (obmyślając oczywiście temat kolejnego spotkania z dziećmi;) a czas płynie gdzieś obok....

A.

Brak komentarzy: