Stało się już tradycją, że na spotkaniach naszej diakonii gościmy osoby, które mają coś do powiedzenia na temat misji. Tym razem przybył do nas o. Antoni Koszorz, werbista - prawdziwy człowiek misji. W swojej długiej i bogatej posłudze pełnił funkcję sekretarza Komisji Episkopatu Polski ds. Misji i Delegata Komisji Episkopatu Polski ds. Misjonarzy, był pierwszym dyrektorem Biura Misyjnego; założył wydawnictwo misyjne oraz miesięcznik "Misjonarz". Od dawna poświęca się pracy z migrantami - założył dla nich Ośrodek Fu Shenfu.
O. Antoni opowiadał nam o Kościele w Chinach i pokazywał zdjęcia ze swojego niedawnego pobytu w tym kraju. Niektóre rzeczy, które usłyszeliśmy były szokujące: na przykład to, że w trakcie Wielkiej Proletariackiej Rewolucji Kulturalnej w Chinach w l.1966-1976 zniszczono wszelkie przejawy życia religijnego: zniszczono świątynie, zamordowano lub wygnano kapłanów, braci i siostry zakonne. W roku 1976 nie został w Chinach ANI JEDEN kościół katolicki.
Przez ostatnie trzydzieści lat Kościół w Chinach powoli i mozolnie się odradza, borykając się z licznymi trudnościami. Brak wykształconej kadry do formacji seminarzystów. Brak kościołów. Misjonarze mogą pełnić swoją posługę wyłącznie w ukryciu, pozwolenie na pobyt w Chinach uzyskują zaś dzięki profesji, którą oficjalnie wykonują, np. architekt.
Nie uwierzycie -
- to siedziba biskupa jednej z chińskich diecezji!
I znów nie uwierzycie, ale kilkoro młodych liderów młodzieży katolickiej widocznych na zdjęciu wraz ze swoim duszpasterzem przyjedzie do Polski w sierpniu, żeby uczestniczyć w Krościenku w 1st rekolekcji!
Mamy wielką nadzieję, że spotkamy się z nimi także na następnym spotkaniu diakonii.
Pozdrawiam lipcowo,
Kasia
30.06.2009
29.06.2009
Podsumowanie
Duzo sie dzialo w tym roku szkolnym, akademickim, formacyjnym i trudno zawrzec wszystko w jednym poscie, ale cieszymy sie, ze kolejni wolontariusze wyjechali do Kazachstanu, moglismy glosic ewangelie na Lotwie, rozpoczelismy adopcje na odleglosc z ks Francisem z Kenii, uczestnilismy w Parresii, mielismy swoje 5 minut na Kongregacji Odpowiedzialnych. Kilka malzenstw zrezygnowalo ze slubnych kwiatow i wsparlo nas finansowo. Wspieralismy Benedykta XVI w Ziemii Swietej, zbieralismy razem z Kirche in Not fundusze dla zyjacych tam chrzescijan. Pewnie cos umknelo (jesli ktos z dostepem do bloga cos sobie przypomni, to prosze smialo dopisac:), ale warto, a nawet trzeba zatrzymac sie, podziekowac i pomyslec o jutrze, a wierze, ze to wciaz dopiero poczatek! (moze ksiadz Piotr cos napisze o przyszlosci:). Pod koniec roku wielokrotnie mielismy okazje dzielic sie naszymi doswiadczeniami, opowiadac o dzialaniach Diakonii. Szczegolnie wazna dla nas byla obecnosc 6 czerwca na Pl Pilsudskiego w Warszawie, gdzie pielgrzymowal Ruch Światlo-Zycie, ale tez tydzien pozniej rozbilismy namiot w Zielonce na Festiwalu Misyjnym, a wczoraj jeszcze konczylismy w Zakrecie z ks Arcybiskupem Henrykiem Hoserem rok sw. Pawla:) Nie bylo okazji do dluzszych relacji z tych ostatnich imprez, wiec niech chociaz zdjecia przybliza klimat.
Dobrych wakacji:)))
Marcin
19.06.2009
Kilka slow...
Witajcie kochani
My zasadniczo w tej samej sprawie, co Przemek.
Byłyśmy tutaj w Kazachstanie w Atyrau przez 8 miesięcy, mimo że wydaje nam się to mgnieniem, ale byłyśmy tu całym sercem i duszą tworząc tę wspólnotę, pracując, obserwując, rozmawiając, pomagając.
Naszym oczkiem w głowie, są w pewnym stopniu kursy angielskiego. Jest cała masa dzieci i dorosłych czekających na nie i bardzo ważnym jest żeby ktoś nas zastąpił. Jest to nie tylko świadectwo naszego Kościoła, że dajemy coś od siebie za darmo, ale też ożywianie tego kościoła. Ludzie, którzy być może pierwszy raz spotykają się z naszym wyznaniem, mogą na nas spojrzeć i czegoś się dowiedzieć o naszej wierze, w każdej chwili mogą zapytać i zdziwić się, że zostawiłyśmy wszystko żeby tu do nich przyjechać i ich uczyć.
Dopiero później można oczekiwać propozycji matrymonialnych (dziewczyny, to wy nie wyjeżdżajcie stąd my wam tu jakiegoś męża znajdziemy, tylko nas nie zostawiajcie), więziennych (no my to was stąd nie wypuścimy, bo nie wiem jak my tu będziemy żyć bez was), czy zatroskanych ( a wy macie chłopaka? – Nie, a co? – to ja wam znajdę jakiegoś o patrz, ten może być, to ja go spytam – Autor propozycji – Sasha lat 9).
Jeżeli chodzi ściśle o naszą pracę to zajmujemy się tu głównie kursami języka angielskiego, trochę uczymy też polskiego – ale jest to oczywiście niewspółmierne do angielskiego.
Prowadziłyśmy w naszym ostatnim etapie 15 grup, z czego każda spotykała się 2 razy w tygodniu. To wymagało od nas dużo pracy i solidnego przygotowania. Tutaj na bezpłatnych kursach bardzo szybko wychodzi czy prowadzimy coś dobrze i w atrakcyjny sposób, w przeciwnym razie, po prostu ludzie by do nas nie przychodzili, nie polecali znajomym i nie błagali, żeby ich przyjąć koniecznie i nie chodziliby też regularnie na zajęcia. Wszystko jednak dzięki pracy i dużej ilości łask się udało i ludzie przychodzili do samego końca i byli rozczarowani, że wyjeżdżamy i że zajęć nie będzie w wakacje.
A ta część należy już do was. Konkretnie, jeżeli znacie angielski lubicie pracować z ludźmi i swobodnie porozumiewacie się w tym języku, to czeka tu na was spokojnie jakieś 200 – 400 osób, które będą chciały się z wami spotykać najlepiej 2 razy w tygodniu na różnych grupach od początkujących przez intermediet po konwersatorium, nie mówiąc już o dzieciakach, które jak was zobaczą będą mówiły Hello, bez wzglądu na to czy wy odpowiecie im zdrastie czy priviet!
Życie tutaj nie jest łatwe ani trudne. Trzeba się po prostu nastawić na zupełnie inne warunki inne myślenie inną kulturę. To, co w Polsce nie stanowi żadnych problemów tu będzie urastało do rangi zadania niewykonalnego, ale z kolei inne rzeczy, które z naszej perspektywy są niewykonalne tutaj będą możliwe.
Nigdzie indziej nie spotkacie ponad 20 narodowości na 1 mszy, nie przejdziecie na drugą stronę Uralu po lodzie i nie będziecie patrzyli z Azji na Europę i na odwrót, a nawet zrobienie zdjęć z Leninem kroczącym będzie wam sprawiało trudności.
Nie będziecie też rozmawiali z ludźmi, których rodzice zostali przesiedleni a z ich języka ojczystego pamiętają już tylko modlitwy i nie będziecie mieli 400 znajomych w obcym mieście na pograniczu Euro-Azjatyckim.
Bycie tutaj to prawdziwa szkoła życia, ale szkoła, w której warto się uczyć i wykorzystać ten czas na 100 % a on będzie owocował. Na razie owocuje tu, dla tych ludzi, którzy chodzili na kursy i tych, którym poświęciliśmy dużo swojej uwagi. Myślę, że jak wrócimy do Polski będzie owocował dla nas, to wymaga pewnej perspektywy.
Polecamy się waszej modlitwie, a was polecamy Panu Bogu, bo to dzieło, które zaczęły Kasia i Natalia a które my i Przemek mogliśmy kontynuować jest dobre i przynosi owoce, ale potrzebuje robotników. Pan Bóg działa przez drugiego człowieka, więc daj Mu działać tutaj przez siebie, dla tych ludzi, bo warto..
Szczególnie, gdy jesteście animatorami Ruchu Światło – Życie, żyjecie drogowskazami wasza wiara jest ugruntowana i patrzycie na nowy temat roku – te inne narody to też Kazachstan
J&J
My zasadniczo w tej samej sprawie, co Przemek.
Byłyśmy tutaj w Kazachstanie w Atyrau przez 8 miesięcy, mimo że wydaje nam się to mgnieniem, ale byłyśmy tu całym sercem i duszą tworząc tę wspólnotę, pracując, obserwując, rozmawiając, pomagając.
Naszym oczkiem w głowie, są w pewnym stopniu kursy angielskiego. Jest cała masa dzieci i dorosłych czekających na nie i bardzo ważnym jest żeby ktoś nas zastąpił. Jest to nie tylko świadectwo naszego Kościoła, że dajemy coś od siebie za darmo, ale też ożywianie tego kościoła. Ludzie, którzy być może pierwszy raz spotykają się z naszym wyznaniem, mogą na nas spojrzeć i czegoś się dowiedzieć o naszej wierze, w każdej chwili mogą zapytać i zdziwić się, że zostawiłyśmy wszystko żeby tu do nich przyjechać i ich uczyć.
Dopiero później można oczekiwać propozycji matrymonialnych (dziewczyny, to wy nie wyjeżdżajcie stąd my wam tu jakiegoś męża znajdziemy, tylko nas nie zostawiajcie), więziennych (no my to was stąd nie wypuścimy, bo nie wiem jak my tu będziemy żyć bez was), czy zatroskanych ( a wy macie chłopaka? – Nie, a co? – to ja wam znajdę jakiegoś o patrz, ten może być, to ja go spytam – Autor propozycji – Sasha lat 9).
Jeżeli chodzi ściśle o naszą pracę to zajmujemy się tu głównie kursami języka angielskiego, trochę uczymy też polskiego – ale jest to oczywiście niewspółmierne do angielskiego.
Prowadziłyśmy w naszym ostatnim etapie 15 grup, z czego każda spotykała się 2 razy w tygodniu. To wymagało od nas dużo pracy i solidnego przygotowania. Tutaj na bezpłatnych kursach bardzo szybko wychodzi czy prowadzimy coś dobrze i w atrakcyjny sposób, w przeciwnym razie, po prostu ludzie by do nas nie przychodzili, nie polecali znajomym i nie błagali, żeby ich przyjąć koniecznie i nie chodziliby też regularnie na zajęcia. Wszystko jednak dzięki pracy i dużej ilości łask się udało i ludzie przychodzili do samego końca i byli rozczarowani, że wyjeżdżamy i że zajęć nie będzie w wakacje.
A ta część należy już do was. Konkretnie, jeżeli znacie angielski lubicie pracować z ludźmi i swobodnie porozumiewacie się w tym języku, to czeka tu na was spokojnie jakieś 200 – 400 osób, które będą chciały się z wami spotykać najlepiej 2 razy w tygodniu na różnych grupach od początkujących przez intermediet po konwersatorium, nie mówiąc już o dzieciakach, które jak was zobaczą będą mówiły Hello, bez wzglądu na to czy wy odpowiecie im zdrastie czy priviet!
Życie tutaj nie jest łatwe ani trudne. Trzeba się po prostu nastawić na zupełnie inne warunki inne myślenie inną kulturę. To, co w Polsce nie stanowi żadnych problemów tu będzie urastało do rangi zadania niewykonalnego, ale z kolei inne rzeczy, które z naszej perspektywy są niewykonalne tutaj będą możliwe.
Nigdzie indziej nie spotkacie ponad 20 narodowości na 1 mszy, nie przejdziecie na drugą stronę Uralu po lodzie i nie będziecie patrzyli z Azji na Europę i na odwrót, a nawet zrobienie zdjęć z Leninem kroczącym będzie wam sprawiało trudności.
Nie będziecie też rozmawiali z ludźmi, których rodzice zostali przesiedleni a z ich języka ojczystego pamiętają już tylko modlitwy i nie będziecie mieli 400 znajomych w obcym mieście na pograniczu Euro-Azjatyckim.
Bycie tutaj to prawdziwa szkoła życia, ale szkoła, w której warto się uczyć i wykorzystać ten czas na 100 % a on będzie owocował. Na razie owocuje tu, dla tych ludzi, którzy chodzili na kursy i tych, którym poświęciliśmy dużo swojej uwagi. Myślę, że jak wrócimy do Polski będzie owocował dla nas, to wymaga pewnej perspektywy.
Polecamy się waszej modlitwie, a was polecamy Panu Bogu, bo to dzieło, które zaczęły Kasia i Natalia a które my i Przemek mogliśmy kontynuować jest dobre i przynosi owoce, ale potrzebuje robotników. Pan Bóg działa przez drugiego człowieka, więc daj Mu działać tutaj przez siebie, dla tych ludzi, bo warto..
Szczególnie, gdy jesteście animatorami Ruchu Światło – Życie, żyjecie drogowskazami wasza wiara jest ugruntowana i patrzycie na nowy temat roku – te inne narody to też Kazachstan
J&J
10.06.2009
VII Festiwal Misyjny
W najbliższą niedzielę, 14 czerwca 2009 r. w Zielonce k. Warszawy
Fundacja Polska Raoula Follereau
zaprasza na
organizowany pod patronatem
J. E. ks. abpa Henryka Hosera
ordynariusza diecezji warszawsko-praskiej
ks. bpa Wiktora Skworca
przewodniczącego Komisji Episkopatu Polski ds. Misji
Adama Struzika
marszałka województwa Mazowieckiego
VII Festiwal Misyjny „Bóg mnie kocha”
jak się rozejrzysz,to nas też tam spotkasz. Do zobaczenia! :)
WIELKI P.S. W imieniu D.Mis. baaaardzo dziękuję tym, którzy podczas pielgrzymki do Warszawy, wsparli chrześcijan z Ziemi Świętej!
Radek
2.06.2009
Rozpoczął się czerwiec!
Aby Kościoły partykularne, działające w regionach, gdzie panuje przemoc, były wspierane miłością i konkretną pomocą katolików z całego świata.
Komentarz.Jest czerwiec i kolejna Papieska Intencja Misyjna. Zobaczmy, że piątkowa droga krzyżowa pięknie odpowiada na to wezwanie do modlitwy! :) Zapraszamy więc! I do zobaczenia w piątek wieczorem! :)
r.
Subskrybuj:
Posty (Atom)